To już chyba się montuje na sylwestra.
Obrałam kilogram marchewek, zasługuję na kawę. Oczywiście w swojej wielkiej mądrości zapomniałam ich wcześniej wyjąć z lodówki żeby się ogrzały i prawie odmroziłam sobie ręce przy ich obieraniu. Czułam się jakbym trzymała grube sople lodu. Zupełnie mi dzisiaj nie idzie praca w kuchni...