Miałam dzisiaj tak dziwny i pojebany sen... Wywieźli mnie razem z grupą nieznajomych na jakieś totalne zadupie i porozmieszczali losowo gdzieś zdala od siebie. Powiedzieli nam, że bierzemy udział w grze. Zasady były proste, mogła przeżyć tylko jedna osoba, która dostawała za to milion złotych. Czyli zabij albo daj się zabić. Zupełnie nie wiem skąd się tam wzięłam, po prostu obudziłam się lecąc w helikopterze, wyjaśnili nam zasady, a potem zostawili. Musieliśmy zabić wszystkich i stawić się do wyznaczonego punktu, gdzie miała przybyć pomoc. Nie dało się inaczej uciec, to była chyba jakaś wielka wyspa. Nie chciałam się w to bawić, ale nie chciałam też zginąć. Ludzie zaczęli na siebie polować i się wybijać. Starałam się ich unikać, ale i tak zbiłam 3 osoby, które mnie zaatakowały. W końcu przestałam już całkiem spotykać ludzi, myślałam że może już wszyscy się pozabijali. Dotarłam do jakiegoś opuszczonego gospodarstwa. Chciałam znaleźć coś do jedzenia, ale nie bardzo było co. Znalazłam za to jeszcze jedną osobę i akurat go znałam, był to Adam. Z jednej strony ucieszyłam się, że spotkałam kogoś znajomego, ale z drugiej obawiałam się, że też jest ogłupiony żądzą zabijania. Bałam się do niego podejść i przez chwilę tylko staliśmy. Ale w końcu jakoś się dogadaliśmy. On też nie chciał w to grać tylko stąd uciec. Chciałam, żebyśmy razem poszli do tego punktu z którego mają nas zabrać. Ale Adam miał zranioną nogę i powiedział, że nie da rady. Ustaliliśmy, że ja pójdę, a on zaczeka aż sprowadzę pomoc. Wzięłam do obrony taki duży nóż kuchenny, w razie gdybym jeszcze kogoś spotkała po drodze. Wydawało mi się to trochę dziwne, że chce zostać nie wiedząc czy wrócę z pomocą, a ta rana nie wyglądała na zbyt poważną. Ale chciałam mu wierzyć, w końcu go znam. Przeszłam jakieś 20 metrów i kątem oka zobaczyłam, że Adam wychodzi z domu i skrada się za mną. Chwilę później był już przy mnie. Kiedy zbliżył się na metr, odwróciłam się i wbiłam mu z całej siły nóż w brzuch. Byłam na niego taka wściekła. Za to, że chciał mnie oszukać i zabić podchodząc od tyłu. A jednocześnie za to, że dał się tak łatwo zabić. Co innego zabijać kogoś kto mnie atakuje i kogo nie znam, a co innego kogoś kogo znałam i lubiłam. Wyciągnęłam nóż, zostawiłam go umierającego i poszłam na wyznaczone miejsce. Byłam taka wściekła, że było już mi wszystko jedno. Zabrali mnie i nie pamiętam co dokładnie działo się potem. Jakby minęło kilka dni i znalazłam się już w innej scenie. Wszystko działo się tak szybko. Odszukałam jakąś dziewczynę, której też udało się przeżyć. Razem się uzbroiłyśmy i poszłyśmy na konferencję tych ludzi, którzy to organizowali. Wpadłyśmy tam i sporo ich wybiłyśmy, ale główna szefowa nam uciekła. A potem się obudziłam. Dziwny sen. Potem miałam jeszcze dwa inne, ale bardziej spokojne i nie pamiętam ich tak dobrze.