Teraz czuję się jakbym zamknęła pewien rozdział. Przez kilka ostatnich miesięcy przewinęło się przeze mnie sporo uczuć - szczęście, stres, ból, rozczarowanie, miłość, nadzieja, smutek, niepewność, tęsknota. Coraz bardziej poznawałam życie. W końcu zdałam sobie sprawę co tak naprawdę liczy się w życiu, nie pieniądze ( chociaż w dzisiejszch czasach bardzo trudno jest nam bez nich żyć ), ale wiara, zdrowie, a przede wszystkim miłość lecz nie chodzi tu o taką miłość, jaką obdarzamy swojego ukochanego, czy ukochaną, tylko taką, którą obdarzamy swoich, bliskich i najbliższą rodzinę, czyli mamę i tatę. Często swoje odczucia przelewałam w płacz, a wtedy czułam się może trochę lepiej. Może w jakiś sposób to pomagało mi się trochę ogarnąć. Co zyskałam po tym wszystkim ? Sama jeszcze do końca nie wiem, ale na pewno wiem jedno, zauważyłam jakich mam przy sobie wspaniałych ludzi. Wiem już co znaczy słowo "kocham" poznałam jego smak i wierze, że ta miłość we mnie zostanie. Zdałam sobie sprawę, że są na świecie ludzie chorzy, głodni, bezdomni, inwalidzi, umierający, więc nie pierdolcie mi tutaj, że zawalił wam się świat, bo dostaliście jedynkę w szkole, lub rzucił was chłopak w tym wieku. W życiu chodzi o coś więcej, o coś co ma swoją wartość. I chociaż mam dopiero 15 lat staram się to wszystko jakoś ogarnąć, dosyć często jest trudno, ale nikt nie powiedział, że będzie łatwo.