cudowność studenckiego zycia, w najgenialniejszym wydaniu jakim jest akademik
moj akademik-i sulek aka faficzanka
herbatki i pogadanki na schodach
z pijaczkowym- piwka?
scrabble, kalambury, wspolne pizze, gotowania
troche jak nieustana kolonia, z mozliwoscia powrotow do domiu jak sie zatęskni
przywiązalam się już- i to chyba dobrze
jak mowiłam tak zrobilam- znow sie zakochałam. tfu tfu tfu -zauroczylam? tak to brzmi zdecydowanie bliżej prawdy. choc niby by sie chcialo zeby to bylo to coś, z tym czyms, mogące byc nazwane zakochaniem, ale nie- zdecydowanie to nie ten stan z motylkami,
czasem boje sie czy te motylki jeszcze kiedys do mnie przyleca? czy to juz tak zostanie trzezwe spojrzenie na świat?
czy owe moje zauroczenie- zainteresowanie- o totot! to brzmi najbardziej odpowiednio, zatem czy to zainteresowanie rózni sie czyms od tych wszystkich poprzednich? chyba nie, moze poza faktem świadomości wlasnej ulomności, bycia nie wystarczająco 'top extra clasa'
mimo to z taką samą błogością uciekam się do marzen o tym, ze może tym razem..
bo w koncu przeciez kocha się za to co w srodeczku, nie na zewnatrz- no a nawet jesli to moze wystarczy ze znam sie na opakowalinictwie? zawsze byloby jjuz czym zarzadzac.
mimo wszystko usmiecham sie na tę mysl
a dzis wyjątkowo czuuje kazdy usmiech- tak tak przez cudowne eksperymenty z peelingiem.
toć to istna grafomania, ale jak fajnie sie to czyta po miesiącach..
tęskni mi się