czekając na mamusię w aucie, na miejscu dla inwalidów oczywiście (y)
__________________________________
tak.
no więc:
lekcje 1. września - zawsze spoko.
wywrotka z koniem 2. września - zawsze spoko.
ułamki sekundy między koniem, drzewem i ziemią - zawsze spoko.
zgubione strzemię z puśliskiem - zawsze spoko.
gips od kostki po tyłek - zawsze spoko. (chociaż kupiliśmy dzisiaj stabilizatorek, mogę chodzić w normalnych spodniach (y))
przebijanie się z kulami przez tłumy na korytarzach - zawsze spoko.
kartkówka z biologii 3. września - zawsze spoko. (KOMÓRKI)
sprawdziany z chemii w każdy piątek września (niczym superkino) z "przerobionego" (taaaaaaaaa) materiału - zawsze spoko.
"sprzedajmy konia na kabanosy, bo się przewraca" (nie, żeby mi nie dali powiedzieć, że to nie Śnieżynek) - zawsze spoko.
reasumując:
nic mi nie jest, żyję, chodzę niemalże na 1 nodze, kule + stabilizator przez 3 tygodnie na dobry początek, potem pomału rozruch i może w październiku wsiądę, a w listopadzie zacznę znowu biegać...
następny sezon diabli wzięli.
jak nie konia noga, to moja (y)
w piątek mieliśmy jechać do Swoszo...
zdjęłam gips i stoi sobie przy szafce taki odlew mojej nogi :P
wczorajszy trening był do dupy.
koń się spiął nie wiadomo dlaczego, tyłek mi latał po siodle, nie ogarniam co my wyprawialiśmy, ale przynajmniej kilka skoków na wprost było, uczymy się jeździć po kwadracie.
co cię nie zabije, to cię wkurwi.