PORAŻKA! I ja śmiałem się nazywać władcą motyli!? Umieszczam to paskudztwo jako pomnik mojej przegranej...
Lazłem za tym motylem, mogłem się zwalić w doł do Morkiego Oka razem z rzeczką, złamać nogę zanurzając ją krzakach na spadku, prawie roztłukłem aparat poślizgnąwszy się, a tutaj taka kupa...
W sumie na usprawiedliwienie mam to, że wiało i kwiat się kołysał i trudno było złapać, ale i tak...
Niech straszy tutaj do jutra.