hmmmm. po co to robię? nie robię tego żeby zaistnieć czy cokolwiek. robię to bo mam taką potrzebę. potrzebuję rozpisać się na temat rzeczy z dupy ale i wszystkiego co ważne. potrzebuję i tyle.
na początek. jestem osobą w gruncie rzeczy nieśmiała. czy taka byłam? raczej nie. zmienił mnie ostatni czas. zmienił na osobę która jest słaba psychicznie no ale cóż. nie każdy musi mieć pełno bliskich osób i żyć wśród szczęścia. mam go troszkę, nie umiem powiedzieć że nie ale ... nie umiem czerpać z niego tyle ile mogłabym czerpać. pomyślicie że to kolejny photoblog na którym biedny gimbus żali się jak mu się źle żyję. nie. nawet nie jestem gimbusem. a jeśli nie chcesz czytać mojego hmmm żalu? to nie czytaj. nikt cię nie zmusza.
mogłabym powiedzieć kim jestem ale po co? po co wiedzieć czy czy czytasz to co pisze z wysoka, chuda brunetka o zielonych oczach czy niski, piegowaty grubasek z oczami w kolorze morza? nie chodzi o wygląd lecz o to co mam w sobie. o to co mogę dać innym.
do rzeczy.
kiedy stało się na tyle źle że upadłam psychicznie? mogłoby to zapoczątkować kilka zdarzeń. przeprowadzka dwoje ludzi którzy byli dla mnie bardzo ważni, nieszczęśliwa miłość przez którą cierpiałam prawie 1,5 roku czy fałszywe znajomości. każde na swój sposób trochę mnie osłabiło. stracenie pewności siebie której wcześniej miałam bardzo dużo, popadłam w kompleksy, bałam się samotności, musiałam zadawać się z ludzi których wcześniej nie lubiłam. wszystko jakoś działało na to co dzieje się w mojej głowie lecz fałsz który dotyka mnie do teraz jest czymś co w ostatnim czasie osłabiało i osłabia mnie nadal najbardziej.
czym to się zaczęło? podejrzewam że tym ze dwa lata temu popełniłam, wtedy wydawało mi się że niewielki, błąd. nowa szkoła, nowe twarze a ja trafiłam do klasy z moim "wrogiem" z poprzedniej szkoły. nienawiść do reszty klasy no i to że znałyśmy się wcześniej zbliżyła nas do siebie. kto wie, gdybym wtedy do tego nie dopuściła może teraz byłabym o wiele szczęśliwszym człowiekiem.
byłam z nią bardzo blisko, wiedziałyśmy o sobie wszystko odnośnie tego co działo się aktualnie ale i o rzeczach dawniejszych, nie było tematu na który byśmy nie mogły porozmawiać. teraz co? można powiedzieć że zabrała mi wszystkich ze szkolnego otoczenia. resztę naszej "paczki" przeciągnęła na swoją stronę. zostałam sama tam gdzie no niestety spędzam najwięcej czasu. pozostało mi tylko chodzić do mojego chłopaka (dalej zwanego Pysiem) który na szczęście uczy się w tej samej szkole. gdyby nie on to praktycznie byłabym tam sama. tyle ludzi ale co z tego jeśli wśród nich czułabym się samotna?
straszne spędzać czas z ludzi z którymi wcześniej się śmiałam, spędzałam czas w wolnych chwilach i z którymi mam wiele wspomnień. straszne jest to że wiem że nawet teraz gdy się uśmiechają i niby ze mną rozmawiają są jednoczenie nastawieni do mnie negatywnie co czasem przez przypadek im się wymsknie w paru słowach gdy nie wiedzą że jestem lub po prostu z przyzwyczajenia do tego że mnie z nimi nie ma gdyż jest z nimi ONA.
nie raz miałam łzy w oczach. często to mam bo płaczę o wiele częściej niż wcześniej. płaczę o wszystko. nie wytrzymuję niczego.
w domu nie przedstawiam tak tego. mama coś tam wie ze już się z nią nie przyjaźnie ale nie wie tego jak źle mam w klasie. nie chce żeby się martwiła. jak każdy ma swoje problemy wiec nie chce dokładać jej moich które są prawdopodobnie jednym wielkim użalaniem się nad sobą.
mój Pyś nie zawsze jest w stanie mi pomóc. czasami dlatego że po prostu mnie nie rozumie ale nie dziwie mu się. jestem osobą bardzo ciężką do zrozumienia. mimo tego że zna mnie bardzo dobrze czasami po prostu nie jest w stanie ogarnąć tego co czuje lub tego na co aktualnie się żalę. nie mam mu tego za złe bo wiem że się stara.
myślę że chwilowo to na tyle. jestem zmęczona. chciałabym iść spać ale Pysiek zaraz wraca z pracy więc pewnie zadzwoni. do kiedyś o ile jeszcze ktoś będzie czytał to dziadostwo które piszę.
dobranoc
~ zauroczonapowietrzem