No cóż. Dopadło mnie chyba te jesienne depresicho. Siedzę i tęsknię. Tęsknię i myślę- ot co.
Zamiast uczyć się na te pierdolone matury, to dobijam się z każdą czynnością NICNIEROBIENIA coraz to bardziej. No co mam poradzić na to, że emocje, wspomnienia i uczucia biorą górę? Taka ze mnie humanistka, że myślę subiektywnie i w dupie mam to, jak jest naprawdę. Lepiej mi jest zamknąć się w czterech ścianach i nie mieć kontaktu ze światem rzeczywistym, niż siedzieć i patrzeć na to, jak dookoła jest beznadziejnie. Marzę, aby ten tydzień się skończył i aby bezkonfliktowo nastąpił 21 grudnia! Chcę stąd już wybić, odpocząć od domu, od szkoły, od ludzi, od świata, od Ciebie... Wszystko pachnie Tobą. Nienawidzę zatracać się w tym gównie, bo doskonale wiem, że dam sobie radę bez Ciebie. Szkoda tylko, że uczucia nie współpracują z rozumem.