Zaczynam mieć wątpliwości do... WSZYSTKIEGO. Po prostu nie wiem już NIC. Cały dzień siedzę w łóżku, słucham Rapu, śpię i nic więcej nie robię. Nie wystawiłam dzisiaj nawet łba za okno, jedynie co wietrzyłam pokój, poczułam zew świeżego, wilgotnego powietrza. Śwęta? Hm... Miały być lepsze. Nawet na to się zanosiło. Pierwszy raz od dłuższego czasu cieszyłam się na nie. A później? Później wszystko uszło gdzieś z wiatrem... Nie mam ochoty na najmniejszy gest związany z nimi. Nie chcę dzisiaj nikogo widzieć i z nikim rozmawiać. Wybaczcie mi, ale dzisiaj jest mój dzień... Dzień, w którym przemyślę parę spraw i może pouczę się matmy. TAKI TAM ŻART. Jakiekolwiek nie byłyby te refleksje, potrzebuję je posegregować sama... A może wcale ich nie potrzebuję? Może to nie o to w tym wszystkim chodzi? Nie wiem czego mam oczekiwać od samej siebie. Nie wiem na ile mnie strać. Trudno, na mnie pora. Gorąca herbatka, Rapy, świeczuszka, słonecznik i mandarynki, ale oczywiście najważniejszego nie ma. FAJEK BRAK.