Móje tatu markerem Sary. Z czerwca- Byszyno z Miśkami. :*
Nie oczekuj ode mnie, że zmienię się natychmiastowo. Chcieć to móc. Hmmm... Najwyraźniej nie w każdej sytuacji. Nie mam siły, motywacji i brakuje mi czasu, bo noc jest za krótka na rozmyślanie. Zdecydowanie mogłabym to zrobić jakbym się uwzięła, a nie zawsze radzę sobie z codziennością. Nie mam problemów jak każdy, robię go z niczego. Taka moja natura. Sama sobie utrudniam drogę, a raczej tą pieprzoną wspinaczkę, która ma nas doprowadzić na szczyt. Nie daję rady, bo brakuje mi czegoś. Jeśli ta pustka zostanie wypełniona myślę, że dopnę swego. Jednakże nie dziś. To nie jest mój czas, choć zbliża się wielkimi krokami. Czuję to we krwi. Szykuję się coś, nie wiem co. Może rewolucja mojego zachowania? Może to wszystko jakoś mi się ukróci... Może zrozumiem to, że trzeba zacząć działać? Nie mam pojęcia. Owszem, jestem świadoma swoich błędów, nieprawidłowych decyzji, jednak nie robię nic by to zmienić. Może nie czuję takiej potrzeby, może nie powinnam, a może mi się po prostu nie chce? Chyba potrzebuję kogoś, kto potrafiłby mnie walnąć w łeb i powiedzieć- "Anka, zjebałaś to, co miałaś naprawić." Weź się kurwa ogarnij. Życie niby nie jest proste i mimo tego, że charakter mamy wrodzony, to i tak trzeba nad nim sporo pracować by jakoś ze sobą spokojnie żyć. Tak myślę. Jest mi z tym ciężko, bo być może nie jestem taka silna, jak się wydaje. Pozerstwo u mnie jest wielkie, bo nie chcę okazywać swojego prawdziwego oblicza. Nie rozczulam się nad sobą by mieć u kogoś chwilę uwagi na swoim koncie, nie. Potrzeba mi porządnej szkoły przetrwania i może dobrze by było abym nie miała nic. Może doceniłabym to, co mam. Życie jest dziwne, ja jestem dziwna. Jesteśmy dziwni. Jakoś damy radę. Jakoś się to ułoży. Tylko kiedy? Nie wiem, nie znam odpowiedzi na to pytanie. Chciałabym być czegoś pewna. Dziś nie wiem na czym stoje i jak stabilnie mogę stąpać po mojej ziemi. Muszę się ogarnąć i chciałabym jak najszybciej.