z depresja coraz lepiej, ale jecze nie to. Ide wlasnie na spotkanie z pigula uniwersytecka pogadac o wszystkim. Watpie, ze jej rady mi cos pomoga, ale warto sprobowac. Ehh...what even is life? Po prostu sie czuje jak wszystko co robie nie ma sensu i trace tylko cenne lata mlodosci. Ledwo 22 lata mam, a zapierdalam non stop i czuje sie jak stary dziadek. No kuzwa co to ma byc?!? Nie powinno tak byc....cos tu jest nie teges! Probuje szukac pozytywow, ale cos mi nie wychodzi. Nawet w snach wszystko jest do dupy! Motywacji do nauki zero, ale coz...prace trzeba napisac. Nie pozwole sobie na utrate cennych punktow do koncowej oceny. kodi sie latwo nie poddaje, ale jak mi wszyscy powtarzaja: kazdy ma prawo na gorsze dni/tygodnie. Niby prawda, ale ja zawsze jestem silny i nigdy sie nie poddaje i po prostu mam wrazenie, ze poddanie sie tej depresji tym razem, proszenie o przedluzenie terminu na prace i wizyta u lakarza + dzisiaj z doradca jest oznaka slabosci. A moze i nie jest? Moze po prostu jest oznaka bycia inteligentnym i kwestia znajomosci siebie, swojego otoczenia i tego gdzie pomocy szukac? No nic...zobaczymy jak wszystko pojdzie. Tymczasem sluchawki w uszy i up the bloody Penglais Hill!
Beyonce w uszach gra i wszystko staje sie latwiejsze <3
totalna motywacja, inspiracja.
W koncu od zera do global superstar.
lova ya bitches <3
PS> a po spotkaniu dokanczamy prace i DIABLO!!! Reaper of Souls i nowy patch! LOVE <3