Hej, hej, hej. Dawno nic nie dodawałam, postaram się to nadrobić. :)
Tak, nie warto słuchać się porad starszego brata. On i tak nigdy nie pomoże. I nawet, jeśli pocieszy i pogłaszcze po główce, to i tak zepsuje wszystko, co może istnieć.
Już 15 stycznia. Nawet nie wiem, kiedy tak szybko zleciały te dni. Przecież jeszcze nie dawno był sylwester, a później pustka. Jaki hibernacja. Czułam się jak wyjęta z tego świata. Jakbym widziała tylko mgłę, a za nią całującego się Jacoba i Amelia. Nie, pomyliłam się. Amelia to już przeszłość. To tylko jedna z tych jednorazowych rękawiczek, które chłopcy tak uwielbiają. Była- minęła. Teraz jest inna zdobycz. Patricia.
Niektórzy zapytaliby się- jak to, Patricia i Jacob? Zawsze przecież ciągnęło ją do Chada. No ale coż, nie sposób nie ulec urokowi Jake'a. Zwłaszcza, kiedy ten oddaje ci całego siebie i nie oczekuje nic w zamian.
Rano obudził mnie pisk Jareda. Tak, po naszej wczorajszej rozmowie, mogłabym się tego po nim spodziewać. Opowiedziałam mu wszystko, od A do Z. Tylko cóż, zamiast mi pomóc, to on zaczął wykręcać numer do Chada. Wspaniały brat. Dostał za to z liścia.
Między mną a Chadem, no cóż... Można powiedzieć, że bywało gorzej. Ale i tak nie jest najlepiej. Prawie w ogóle się do siebie nie odzywamy, totalnie popłynął w alkohol, kiedy dowiedział się, że Nickey jest już po badaniach na płeć. Dziewczynka. Kompletnie się załamał i stoczył. Biedny.
Po śniadaniu pojechałam na próbną jazdę. Za tydzień zdaję prawo jazdy. Wreszcie nie będę musiała się prosić kogoś, żeby mnie gdzieś zawiózł.
Poza tym wciąż pracuję w radiu, a moja audycja cieszy się ogromną popularnością.
Do szkoły miałam na dziesiątą, co mi bardzo pasowało, bo po śniadaniu jazda, a potem prosto do szkoły. Dzisiaj poszło mi lepiej niż wczoraj- przynajmniej nie zahaczyłam o krawężnik.
W szatni siedziały Hayley, Rosie i Caroline. No tak. Jak codzień.
-Cześć dziewczyny.-rzuciłam im i zaczęłam ściągać z siebie ubranie wierzchnie.
-Miałaś dzisiaj jazdę?-zapytała Rosie.
-Miałam, miałam. Cały czas szwankuje u mnie parkowanie równoległe.-odparłam z żartobliwym uśmieszkiem.
Rosie przyglądała mi się uważnie. No tak, mamy pośród siebie już siedemnastolatkę. Ale ten czas leci. Jeszcze niedawno płakałyśmy do rodziców o durne zabawki, a teraz... płaczemy o naszą przyszłość.
-Jak tam z Joshem?-rzuciłam do niej, kiedy zbliżałyśmy się już do klasy matematycznej.
-Bardzo dobrze. Co prawda, za parę dni wyjeżdża do Kanady, ale będzie mnie odwiedzał. Jest naprawdę wspaniały. Idealny.-mówiła rozmarzona.
-No widzisz, masz szczęście.-uśmiechnęłam się szeroko.
Zadzwonił dzwonek. MATMA!
Weszliśmy do klasy i rozsiedliśmy się w ławkach. Na tej lekcji zawsze siedziałam z Hayley. Pani zaczęła rozdawać sprawdziany, które pisaliśmy tydzień temu. Popatrzyłam na ocenę Hayley. Piątka. Aż bałam się spojrzeć na swoją kartkę.
-Zawiodłaś mnie Jane. Nie ma żadnego zadania, którego byś nie rozwiązała. Brawo.-uśmiechnęła się kąśliwie i dała mi sprawdzian.
Max punktów. Na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Nie mogłam w to uwierzyć. Takie rzeczy zdarzają się rzadko, w życiu normalnej dziewczyny. Albo nie, może ja nie jestem całkiem normalna?
Po tej lekcji były jeszcze dwie następne. Byłam bardzo zmęczona, nic tak nie męczy mnie jak siedzenie przez 45 minut na lekcji, którą prowadzi Samanta. Była to nauczycielka historii. Naprawdę lubię ten przedmiot, ale bez przesady. Na jej lekcjach jest strasznie. Nic nie robimy, chłopcy się wygłupiają, pomimo, że mają już szesnastkę na karku. Chyba nigdy nie dorosną.
Na tzw. okienku (wolny czas, między lekcjami) poszłam z Caroline na szkolne boisko. Usiedliśmy na niebieskiej ławce i wcinałyśmy paprykowe chipsy. Na szczęście przestał już sypać śnieg.
-I jak tam z Chadem? Masz od niego jakieś wieści? Nie pojawia się w szkole już od tygodnia.-zapytała mnie Carly.
-Bardzo się załamał.-odrzekłam- Okazało się, że Nickey urodzi dziewczynkę. Popłynął w alkohol, kiedy doszło do niego, to, że to już za sześć miesięcy.
-Jest jeszcze za mało dojrzały na coś takiego. Przecież on dopiero niedawno wyrósł z podrywania dziewczyn dokuczaniem.-zaśmiała się.
-Oj, na mój rozum, pewnie jeszcze tak robi.-wybuchłyśmy śmiechem. Na boisku nie było żywego ducha. Sprzyjało to poważnym rozmowom.
-A Jacob? Kiedy wy się pogodzicie?
-Pewnie nie nastąpi to nigdy.
-Nie udawajcie dzieci! Przecież to widać, że mu na tobie zależy.
-Tak, tylko czego leci w ślinkę z Patricią?-zaironizowałam, na co Caroline tylko ścisnęła moją twarz i wypowiedziała groźnym tonem:
-On chce wzbudzić twoją zazdrość!!! Czego do ciebie to nie dochodzi?
-Może dlatego, że mam niską samoocenę.-odparłam już ciszej.
-Proszę, porozmawiaj z nim szczerze. Tylko tyle możesz zrobić.-powiedziała i przytuliła mnie mocno. Poczułam falę nieustającego, ogrzewającego mnie ciepła i wreszcie poczułam się silna.
-Przysięgam na Boga, złamię mu serce i zniszczę tę jego pieprzoną dumę!
-I taką Jane lubię.-skwitowała.
Po lekcjach udałam się szybko do domu. Nie jedząc nawet obiadu pobiegłam na górę. Przegrzebując pośpiesznie szuflady, znalazłam potrzebny mi świstek papieru. Był to plan lekcji Jacoba.
Pisało w nim wyraźnie, że w poniedziałki ma lekcje gry na gitarze. Zawsze po tych lekcjach wraca do szkoły na klub sportowy. Czyli muszę wrócić do szkoły. Uff...
Znów znalazłam się na szkolnym boisku. Śnieg powoli zmieniał moją czarną kurtkę w białą. Miałam wodę w butach, ale teraz nie dbałam oto. Zobaczyłam Jacoba kopiącego samotnie piłkę. Podeszłam do niego i krzyknęłam.
-Pogadajmy.
-Nie mamy o czym.-krzyknął równie głośno ale odstawił piłkę i udał się ze mną pod mur szkolny.
-Oj, mamy mamy.-odrzekłam- Przestań zgrywać takiego wielkiego dumnego pawia. Twój pieprzony honor, po woli zaczyna mnie irytować. Ok, wyżyj się na mnie, ale nie mieszaj w nas Patrici, bo dziewczyna nie zasłużyła na to, żebyś ją tak traktował. Jak pocieszenie? Czy jak śmiecia?
-Sama mnie tak traktowałaś.-warknął.
-Po prostu cię nie kochałam. Dawałam ci zawsze to jasno do zrozumienia, ale ty musiałeś stawiać na swoim.
-Myślałem, że w jakiś sposób mnie czujesz.-powiedział już ciszej.
-Ta piosenka była śliczna. Ta, którą dla mnie napisałeś.
Tu zapadła cisza.
-Lecz to nie zmienia faktu, że obydwoje postąpiliśmy źle. I jeśli miałbyś w sobie choć trochę pokory, zrozumiałbyś, że warto przeprosić. Kiedy nie ma ciebie obok czuję się wtedy taka pusta, rozumiesz? Pusta jak stare pudełko po zapałkach. Taka zwykła. Kiedyś byłam twoją dziewczyną numer 1, czułam się w jakiś sposób wyjątkowa, czułam się jak jedyna dziewczyna na świecie.
-Nie mów w czasie przeszłym -powiedział cicho i podszedł do mnie. Wplótł swoje ręce w moje włosy i delikatnie musnął moje czoło. Znów poczułam dreszcze, te od Jake'a. Przytulił mnie do siebie, tak mocno, jak to było możliwe.
-Cobne.
-Na zawsze Cobne.
don't say you will and play you will
I pray you will
I wish this song would really come true
I admit I still fantasize about you
Natka