Na ścianie wisi zegar, stanął Bóg wie kiedy,
Bóg niekiedy śni mi się i mówi "musisz przeżyć"
Budzę się wkurwiony, nie mam sił a muszę wierzyć,
Że nonsens w którym żyje ma cel, ma mnie zmienić, zmieni.
a - może to z braku hajsu
b - może to z braku sensu
c - może to wynik lęków, przyzwyczajeń i kompleksów
Można wymieniać dalej, przyczyn jest alfabet,
Ale skutek jest ten sam, dawno przeorałeś banie,
Jak jesteś pierdolnięty tu nie dają za to renty,
Jak raz się wpieprzysz w gówno, jesteś nim przesiąknięty.
Łańcuchy konsekwencji ciągniesz u nóg do śmierci,
Różnisz się od reszty, więc jesteś aspołeczny.
Wchodzę na wzgórze unieść lekko ciężką głowę, sam na sam z pełnią,
Towarzystwo ciężko znoszę,
Zawsze chyba byłem sam, zawsze chyba chciałem tego,
Na zegarku mam wciąż 00:00,
Niech bije zegar w takt moich błędnych kroków,
Godzina duchów, sram na to, daj mi spokój
Przerwa od śmierci, życie nie myślę jak je spędzić.
Myślę jak je spełnić, do pełni o tym wyje.
Nic to nie daje ale co by niby dało jakbym zamilkł.
Moja pieśń, moja miłość, nie czekamy na nic, gramy swoją rzecz, wielką rzecz z rzeczy małych.
Dobrze wiemy kim jesteśmy dla nas będąc nikim dla nich.
(cicho)
W koło ani żywej duszy, we mnie też,
(cicho)
W koło żadnego odgłosu, we mnie zew,
(cicho)
Zaczynam swą pieśń, młodość smutna, wściekła,
Znowu wszystko o nas, bez nas,
Szkoda łez na mleko rozlane