Wędrowali już trzeci dzień bez odpoczyku.Vampi wcale nie tracił sił,wręcz przeciwnie.Vampi...Dziwny był z niego człowiek.Nie.Nie człowiek,poprawił się w myślach.Patrząc na przedzierającego się przez trawę sięgającą mu do pasa,a Yarpenowi prawie do piersi,wspominał wieczór w którym wszystko się zaczeło.
-Kamienie milczą.
Siwowłosy Kapłan podniósł głowę i spojrzał na grzejącego się przy ognisku Yarpena.
-Kazały mi cię wezwać,lecz ilekroć pytam o twoje przeznaczenie,nie chcą dać odpowiedzi.Mówią o przyszłości jakby nie znały całej prawdy.Jeżeli chcesz uratować swoje plemię muszisz wyruszyć od razu w drogę.Musisz ruszyć daleko na południe.Musisz odnaleść ostatnią część Miecza Bogów.
Yarpen pogładził wąsy małą pulchną dłonią.
-Skoro przepowiednia jest niejasna,może w twojej przepowiedni wcale nie chodzi o mnie,może warto poczekać do jutra,albo tydzień.-powiedział starając się aby nie zabrzmiało to jak pytanie-Słyszałem,że święto Sabik bardzo sprzyja przepowiedniom.
Kapłan zmarszczył brwi.
-Rzeczywiście święto Sabik sprzyja przepowieniom-przytaknął.Jednak po chwili,widząc,że Yarpen wcale nie ma ochoty na wyprawe i szuka tylko wymówki,żeby wrócić do swojej chaty,dodał-Wyruszysz jeszcze tej nocy.
Krasnolud,który zdążył już wstać i zabierał się do złożenia ukłonu wyprostował się z wyrazem przerażenia na twarzy.
-O bogowie!-mruknął Kapłan odwracając spojrzenie jakby widok twarzy Yarpena sprawiał mu przykrość-Obdarzyliście ten lud odwagą i mądrością.Daliście mu pogodne usposobienie i cierpliwość w pracy.Czy musieliście do tych wszystkich wspanałych darów dodaćbezgraniczny lęk przed opuszczeniem swojego plemienia?!
Po chwili zwrócił się do krasnoluda.
-Choć tutaj.Przypatrz się runom.
Yarpen niepewnie postąpił krok i ze zbolałą miną przykląkł obok Kapłana.
-Oto twój los-dłoń starca przesuneła się nad rozsypanymi kamieniami-Wyprawa,której celu nie możesz poznać,spotkanie,ktorego znaczenia nie potrafisz przeniknąć i odpowiedz.-Kapłan podniósł z ziemi,mały lśniący kamien z wyrytym dziwnym wzorem.-Ten kamień jest odpowiedzią na wszystkie twoje pytania.Nawet na te,których nie potrafisz teraz zadać.Jednak ten kamień jest tylko wzorem tego co musisz odnaleść.-Kapłan położył kamień na dłoni Yarpena-Bogowie przeznaczyli cie do wielkich rzeczy,a przepowiedia nakazuje,byś nie zwlekając ruszył w drogę.Ale twoje przeznaczenie poznasz wtedy,gdy uda ci sie odaleść ostatnią cześć Miecza bogów-Kapłan zamilkł i pzez chwilę przygłądał sie Yarpenowi.Z jego twarzy znikła trwoga.Krasnolud zaczynał godzić się ze swoim losem.
-Nie możemy odmienić swojego przeznaczenia-rzekł Kapłan kładąc mu dłoń na ramieniu-Możemy je tylko wypełnić.Idz,masz niewiele czasu,by przygotować się do drogi.
Zbliżał się mrożny miesiąc Tilrun.Zasłonięte,grubymi chmurami niebo nabrało,purpurową barwę,nadając promieniom słońca kolor miedzi.Pustkowia wcześnie pokryły sie grubą warstwą śniegu,naniesionego przez północny wiatr.
Skrajem urwiska wędrowała pochylona postać.Wiatr,uparcie rozwiewał poły jej płaszcza,pokrywał ramiona śniegiem,ranił twarz okruchami lodu.Wędrowiec chwiał się ze zmęczenia i bronił przed upadkiem,opierając się na niesionym oburącz mieczu.Widać było,że już od wielu dni prubuje odnależć drogę wśród szalejącej zamieci.W końcu,gdy nogi odmówiły posłuszeństwa,postać skuliła sie między dającymi schronienie przed wiatrem kryształami lodu i zamarła w bezruchu oburącz ściskjąc swą broń.Wydawała się czekać na śmierć.Nim,zasneła z jej ust wydobył się ledwo słyszalny szep.
-Nie przybyłem tu by zginąć.
Ciąg dalszy(może) nastąpi...
Pozdrowienia dla...Ines:)