Na zewnątrz szaro,
chmur ciemnych płacz.
Bóg o swej sile daje znów znać.
W kałuż rozsypce
widzę odbicie..
Obce, choć czuję znajome przeszycie..
Podchodzę bliżej..
przesuwam się.
nagle odbicie rozmywa się..
Wieczorem szukam,
patrzę przez okno,
możliwe, że jutro znów Cię tu spotkam..
Znajomy dreszcz
po ciele biega..
czy mnie zachęca, czy też ostrzega?
Na zewnątrz szaro..
pochmurny czas.
Lecz on nam pomaga, łączy nas..
Choć się rozpływasz
za każdym razem..
żyję, oddycham tym w kałuży obrazem.