Huragan - wyrywa z każdej mojej komórki resztę poczucia spokoju, stabilności...
Nagle przygnało do mnie coś, czego dawno nie widziałam, nie odczułam tak intensywnie, boję się konfrontacji. Spustoszenie - bo jak inaczej można
to nazwać? Żywiołu nie można kontrolować, walka nie odniesie zamierzonego skutku. Mogę tylko bezwładnie balansować duszą i ciałem, czekając na przebieg wydarzeń, który choć tak dobrze mi znany, nagle stał się obcy.
Moja szczelna bariera została pokonana, wdarł się intruz. Mam nadzieję, że obcy jest po to, by mnie chronić i walczyć razem ze mną, a nie przeciw mnie. Jednak nadal czuję niepewność i będę ją czuć przez długi czas. Szarpie mną przeczucie, że po raz kolejny będę walczyć z zakażeniem. Jednak chcę poczekać, zaryzykować i przyglądać się całej akcji, która mozolnie pcha się ku końcu. Nie będę nadmiernie ingerować w naturę, to i tak by nie pomogło, ewentualnie spieprzyło by wszystko, zamiast polepszyć. Zdam się na wszechświat, który decyduje o wszystkich obecnych sprawach mnie otaczających. Pozwolę mu nawet, pokierować mną jak kukłą na sznurach, aby tylko poczuć, hm...wolność, szczęście, Nirvanę.
Spędziłam fajny piątek, nawet bardzo fajny. Piwko z Meduzą i nasze żywe dyskusje, następnie wspólny chill przy garach z Królikiem.
Reasumując:
Lucy, dzięki Tobie pozbyłam się balastu, który przygniatał mój kręgosłup(moralny?). Oraz dzięki dla Eryka, za przypomnienie o takim zajęciu, jak gotowanie ;).
Inni zdjęcia: 1547 akcentovaDrops & Sunset photoslove25Chapeau bas. ezekh114Miłość jednego imienia samysliciel35Wybrzeże morza czerwonego bluebird11Po przerwie liskowata248Perspektywa. ezekh114Moje nowe butki # PUMA xavekittyxKwitki z mojej rabatki :) halinamOpowiadanie nr 1 gabrysiawkrainieblyskow