Dziś tu, jutro Boronów, a w poniedziałek egzaminy z gam w Chorzowie.
W ogóle nie chce mi się dziś jeść.
Może najadłam się emocjami?
może łzami?
hmm....
Przeczytałam dziś na jakimś fbl bardzo mądre zdanie.
I stwierdziłam, że to prawda, co jeszcze bardziej utwierdza mnie w tym, że nie powinnam brać wszystkiego na siebie.
Co nie, Kasiu?
Zły humor, a właściwie jego całkowity brak.
Dzwonił tata. W końcu po ponad miesiącu.
I co?
Rozpłakałam się do słuchawki, bo nie wiedziałam, co mam powiedzieć.
Oddałam słuchawkę mamie i poszłam się położyć.
Spałam półtorej godziny.
Cały czas chce mi się płakać.
Tata stwierdził, że rozsądnie zrobiłam nie jadąc na wycieczkę do Warszawy.
Dostałam za to stówę i kupiłam sobie płaszczyk.
I ponoć to był dobry wybór.
Też tak w sumie uważam.
Muszę nasmarować sobie calutki kark butapirazolem, bo padnę.
Kolejna tabletka przeciwbólowa wzięta.
Mam zdarte gardło.
Boli mnie przełyk ogólnie.
A, zeżarłam też dość sporo czekolady z Lindta. Ale była dobra.
Zrobiłam cioci ten naszyjnik w końcu, będzie miała na jutro.
Sobie musiałam kolczyki ukulać, ale udało się.
Mamie robiłam już wcześniej, więc też ma.
Dla Oli też się coś znalazło.
Na pianinie poćwiczyłam i dalej nie umiem się nadziwić, że potrafię zagrać gamę chromatyczną rozbieżnie bez pomyłki.
Ale wiecie co?
Chciałabym jednak grać na innym instrumencie....
Idę doprowadzić swoje paznokcie do porządku.
Tak, tak. Rozpisałam się.
Ale mi się to niestety zdarza.
Nawet częściej niż często.
Acz, wybaczycie mi, bo nie macie wyjścia, ha.
I jestem okropna, co nie?
Ale to nie zmienia faktu, że Was kocham.
Dobrze jest mieć Was wszystkich obok siebie.
Doskonale znam to uczucie, kiedy szuka się swojego imienia w notce, a okazuje się, że go nie ma. SMutno się wtedy robi, nie?
Dlatego pozdrawiam wszystkich ;* ucałujcie się sami ;]