S
Był piątek. Słoneczko przygrzewało... Zuzia szła do szkoły, uradowana końcem męczącego tygodnia. Niestety pech chciał, że jej nowe ubrania zachlapał przejeżdżający obok samochód pozostałościami po wczorajszej ulewie... Dziewczyna była zdenerwowana, nowe ubrania, a od razu zniszczone... Zuzia nie wiedziała jeszcze, jak ten dzień będzie dla niej zły. Biedna musiała biec do domu i się przebrać, bo przecież nie poszła by w takim stanie do szkoły. Weszła do domu, przebrała się i już miała wychodzić, gdy okazało się, że nie może znaleźć swojej komórki.
*w szkole*
-Dlaczego się spóźniłaś?-zapytała zła wuefistka.-Nie było Cię na pierwszej lekcji!
-Bardzo.... prze....przepraszam, ale...-Zuzia zaczęła się tłumaczyć, ale niestety pani Kalino nie pozwoliła jej dokończyć.
-Nie tłumacz się...
*przed ostatnią lekcją*
Z Zuzi 'nabijali się' dzisiaj wszyscy, niestety nawet Rafał, jej chłopak, nie odzywał się do niej tego dnia, a przecież bardzo ją kochał. Zuzia ogólnie była bardzo lubiana w szkole.
-Kiepski dzień?-zapytał jej Patryk, cichy chłopak, nie wyróżniający się zbytnio czymś. Jest skryty i miły, ma specyficzną urodę...
-*dziwne, wcześniej go nie zauważałam*-pomyślała.- No kiepsko dzisiaj...
-Może dałabyś się zaprosić na kawę po lekcjach?- zapytał nowo poznany.
- Z chęcią- odpowiedziała Zuzia...
no to na razie cz.1 :) jutro napiszę 2 ;p
nie jestem cynikem z natury, stalem sie nim z potrzeby buntu. poniewaz udalo mi sie zapomniec o tym co złe ale nie znalazlem niczego co moglym pokochac, udawalem sam przed sobą, ze nic nie jest godne milosci