Nie katowałabym się tą samą melodią już którąś godzinę, gdybym nie poczuła tego samego gdy kilka lat temu właśnie jej słuchałam. Co mi to daje ? Przypominam sobie kolor ściany, na którą patrzyłam wyobrażając sobie nuty na pięciolini , przypominam sobie w co byłam wtedy ubrana, jak miałam upięte włosy, przypominam sobie jaka była pogoda za oknem,przypominam sobie jak mój teraz wielki pies był jeszcze malutki, przypominam sobie smak palącego się papierosa, przypominam sobie zapach świec zapalonych w moim pokoju, przypominam sobie co wtedy czułam, przypominam sobie smak delikatnej rosy na policzkach, przypominam sobie światła latarnii przed moimi oknami, przypominam sobie siebie z przed lat siedzącą na wielkim łózku, z malutkim psem, patrzącą na cienie świec odbijających się w czterech wielkich ścianach. Rysuje palcem w powietrzu oczy starchu jaki wtedy czułam z wyraźnie długimi rzęsami otwierającymi się niczym ramiona pragnące obdarzyć mnie uściskiem. Przypominam sobie lekkie upojenie alkoholowe by nie zaprzestać zapętlania całą noc jednej i tej samej piosenki.
Zamykam mocno oczy, na tyle mocno by czuć nacisk rzęs wbijających się w policzki. Raz dwa trzy cztery . Bardzo powoli, ledwno nie zauważalnie otwieram powieki. BUM. Tak oto szybkim sposobem cofnęłam się kilka lat wstecz i widzę bardzo młodą dziewczynę siedząco na przeraźliwie dużym łózku, które znajduję się ponad metr nad jej podłogą.Jasne włosy upięte są w kucyk opadający na jej lewe ramię, ubrana jest stosownie do pory roku, ciepły wełniany czarno biały swetr , delikatnie za duży lecz na pewno ciepły , do tego dopasowane czarne spodnie i również wełniane skarpetki, na których leży mała kruszynka kolory jej swetra. Dziewczyna jakby nieobecna nucą nieznajomą melodię, obserwuje taniec wiatru wpadającego przez okno i promieni świec w odbijającej się beżowej ścianie strarej kamienicy. Za oknem latarnie oświetlają dalej żyjący świat, który ani na minutę nie stanął by poparzyć na to na co patrzą jej oczy. To trwa wieczność, delikatnie słodki zapach kupnych świec unosi się nad nią i plącze jej kosmyki włosów opadających bezwiednie na twarz. Kilka chwil później jakby obudziła się z letargu , sięgnęła po nie dokończone różowe wino i pomięty zeszyt , który stanowił rolę księdza któremu się spowiadasz, który nie może nikomu wyjawić twoich słów ani użyć ich przeciwko tobie , on po prostu chłonie wszystko jak gąbka , wtedy właśnie napisała tylko kilka zdań.
Katuję się tą samą melodią już którąś godzinę. Czuję coś dziwnego . Na beżowych ścianach pokoju w którym właśnie jestem wyobrażam sobie nuty na pięciolinii.