Paramore - All I wanted was You.
Świetnie mi się przy tym pisało.
+ Don't copy, plz.
Dziękuję Ci za ten sen. Gdyby nie Ty, to co czytasz nigdy by nie powstało.
Zasypując głębiej prawą stopę w piasku zamykam oczy, uśmiechając się szeroko. Delikatny zefirek smaga moje rumiane od biegu policzki. Mimo, że morska woda jest o wiele zimniejsza niż przypuszczałam, cieszę się jej obecnością. Cieszy mnie także słońce - wielka, ognista kula unosząca się nad grubymi, ciemnymi chmurami i gdzieś tam przebijające się przez nią promyki. Podnoszę głowę do góry - teraz to właśnie ono zastępuje wiatr. Czuję ciepło na mej twarzy. Tak jest mi dobrze. Nie chcę, byś cokolwiek zmieniał.
Kilka razy obracam się wokół własnej osi. Nagle całą sielankę przerywają dwaj mężczyźni, ubrani w białe kitle. Coś tu jest nie tak, mieli mnie nigdy nie znaleźć, wydawało mi się, że jest to za trudne. Wydawało mi się, że nie rozwiążą moich zagadek i nie trafią na żadną poszlakę prowadzącą do mojej przystani. A moją przystanią było dzisiaj morze.
Wydobywając z siebie przeciągły ryk, padłam na kolana. Cała się trzęsłam - już nie z zimna, lecz z rozpaczy. To znowu się stało. Znowu zabierają mnie do ośrodka, gdzie spędzę kolejne pół roku życia. Znowu zabierają mnie do ośrodka - mam tam swój pokój. Ściany w kolorze śnieżnobiałym i kraty na oknach, drzwi bez klamek. Często nie wypuszczają na świeże powietrze. Boją się, że ucieknę.
Wokół nas zebrała się spora grupka gapiów. Kątem oka widziałam, jak pokazują na mnie palcem. Niektórzy nie kryli szyderczego śmiechu, potrafili zarżeć na cały głos. To było straszne. Ale jeszcze straszniejszy był fakt, że po raz kolejny nie potrafiłam oszukać lekarzy. Było mi z tym źle, bo liczyłam że ta ucieczka będzie ostatnią. Słone krople smagały moje policzku. Płakałam; nie po raz pierwszy w życiu.
Po dłuższej walce czułam się naprawdę wyczerpana. Postanowiłam się poddać, ponieważ bardzo bolały mnie nadgarstki i barki od ich stalowych uścisków. Spuszczając głowę, by nie patrzeć żadnemu turyście w oczy szłam żwawo przed siebie. Grymasy na ich twarzy przeszkadzały mi w całkowitym skupieniu się na tym, co ze mną będzie.
Zamknęli mnie w karetce pogotowia. Już po wszystkim. Odetchnęłam z ulgą. Obok mnie usiadło tych dwóch panów, którzy dorwali mnie na plaży. Ich także nie uraczyłam spojrzeniem, choć jeden z nich był dla mnie bardzo miły, bo nawet zaczął zadawać pytania.
- Dlaczego znowu to zrobiłaś?
Milczałam. No bo niby co miałabym mu odpowiedzieć?
- Pytam się - dlaczego znowu uciekłaś? Wiem, że nie radzisz sobie na terapii grupowej ale to nie powód, by całkowicie się poddawać. - Wyszeptał, nachylając się nade mną. Odskoczyłam jak oparzona. Nie chciałam, by ktokolwiek był przy mnie tak blisko. Nie chciałam, by ktokolwiek zabawiał się w Tymoteusza.
Odwróciłam głowę w kierunku lekarza. Moje spojrzenie wyrażało wszystko, a jego reakcja wcale mnie nie zdziwiła. Otworzył szeroko usta, po czym niemal natychmiast zamknął je z powrotem. Spuścił wzrok. Do końca podróży tępo wpatrywał się w podłogę. Na szczęście nie zamienił ze mną już ani słowa. I tak mu nie odpowiedziałam, bo nie miałam ochoty z nikim rozmawiać. A już na pewno nie na temat moich problemów, z którymi zmagałam się już od dwóch lat. Tak, minęły już dwa lata, kiedy po raz pierwszy zamknęli mnie w ośrodku Drugie bicie serca.
Kiedy dotarliśmy na miejsce, przez szybę zauważyłam mamę zalewającą się łzami. Jeszcze nie zdążyłam wysiąść z samochodu, a ona już podbiegła do mnie i mocno mnie do siebie przytuliła.
- Obiecaj, że nie zrobisz tego nigdy więcej. - Szeptała, głaszcząc mnie po głowie. Zamknęłam oczy. Nic jej nie odpowiedziałam, ponieważ nie byłam w stanie obiecać jej, że kolejna eskapada w moim wykonaniu nie będzie mieć miejsca.
Przez kilka sekund kołysałyśmy się w rytm niemej muzyki. Gdy wreszcie dotarło do niej, że nie udzieliłam jej odpowiedzi na postawione przez nią wcześniej pytanie, objęła moja twarz i spojrzała prosto w oczy. Miałam wrażenie, że przenikła moją duszę.
Mam nadzieję, że ciąg dalszy nastąpi w najbliższej przyszłości.
Inni zdjęcia: ... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24