Dawno tu nie zaglądałam, więc w sumie wypadałoby coś napisać.
Parę dni temu skończyłam 17 lat (w końcu! )
Ku memu zaskoczeniu wiele osób pamiętało o mnie w tym dniu. Nie mam tu na myśli tych, którym przypomniał fejsbuś, lecz i tym osobom bardzo dziękuję.
Szczerze powiedziawszy, momentami robiło mi się naprawdę ciepło na serduszku ,za sprawą ogromu życzeń.
Ogromnym zaskoczeniem był dla mnie pewien upominek, taki prosto z serduszka.
Jednak co to było i od kogo - zachowam dla siebie. :)
U mnie tak naprawdę ciągle bez zmian. W tą pogodę najchętniej nie wynurzałabym się spod koca.
Zima przed nami, a ja już mam jej zdecydowanie dość.
Ostatnio pewna osoba powiedziała mi, że jestem marudna.
Mimowolnie zaczęłam się nad tym zastanawiać.
Doszłam do wniosku, że faktycznie zdarza mi się porządnie pomarudzić.
To na pogode ( z resztą jak wyżej ) , na nauczycieli, na wszelkiego rodzaju dolegliwości, na otaczające mnie osoby. Cholera, na dobrą sprawę to marudzę 6527164 razy dziennie.
Chyba nie mam na co zrzucić winy. Muszę wziąć się za siebie, przestać choć odrobinkę narzekać i zacząć doceniać najdrobniejsze gesty, rzeczy.
Nie, żebym nie zwracała na tego typu sprawy uwagi, jednak chyba muszę bardziej się do tego przyłożyć.