Moja chrześnica <3
przecież ja nie żałuję żadnego miesiący, tygodnia, ani nawet dnia, nie wspominając tu o godzinach, minutach czy sekundach spędzonych razem. Wszystkie były takie wyjątkowe, niezapomniane. Najgorsze są wspomnienia, które niespodziewanie wracają, jednak nie narzekam, choć są bolesne. Nie chodzi tu o to, że czegoś żałuję, nie. Jedyne co boli to to, że to co było tak piękne już nie wróci, a przynajmniej nie teraz, nie zaraz!
Podobno po tak zwanym okresie 'totalnie do dupy' następuje okres lepszy, w porywach do 'zajebisty'.
Chciałabym się o tym przekonać- jak najszybciej.