Czekałam na Izaaka do 1 w nocy. Starałam się do niego dodzwonić, pisałam, dzwoniłam do biura, do Iwana, do tej jego pieprzonej sekretarki, ale nikt nie był łaskaw odebrać ani dać jakiegokolwiek znaku życia. Próbowałam dowiedzieć się czegoś od kilku innych mi znanych pracowników ale nikt nic nie wiedział. Zaczęłam się zastanawiać czy to aby przypadkiem nie jest jakiś senny koszmar, ale niestety nie wszystko było zbyt prawdziwe. Byłam kłębkiem nerwów, dostałam drgawek a przed oczami pojawiły się czarne plamy. Bałam się że coś mu się stało, że nie wróci, że już go nie ma.
-Em ogarnij się ! On tylko wyszedł do pracy! -nawrzeszczałam na siebie po czym szybko pobiegłam do łazienki, gorący prysznic skutecznie mnie rozluźnił i uspokoił. Nerwica całkowicie ze mnie spłynęła i mogłam znów normalnie funkcjonować. Postanowiłam, że nie czekać i nie zamartwiać się w nieskończoność. Ubrałam się i po niespełna pół godzinie stałam przed drzwiami Sebastiana i Iwana. Po chwili oczekiwania w drzwiach ukazał mi się Iwan.
-Em? Co Ty tu ronisz? Wiesz która godzina?
-A Ty?-wydukałam zdezorientowana, nie spodziewałam się że będzie w domu
-Co ja?
-Co tu robisz?
-Mieszkam?
-A gdzie jest Izaak?
-Zapewne też w domu, Em co się dzieje?
-O której wróciłeś?-głos mi się łamał
-Na pewno wszystko w porządku?
-O której wróciłeś!?
-Jakoś po 22.- Było już wpół do 3, czyli Iwan jest od około 4.5h w domu.
-Ona była w biurze gdy wychodziłeś?
-Ona?
-Sekretarka.
-Izaak miał ją odwieźć.
-Świetnie!
-Em nie denerwuj się, na pewno wszystko jest w porządku. Może się zasiedział, albo samochód mu się popsuł.
-Może i miałam problemy psychiczne, ale nie jestem głupia i wiem, że Ty również jesteś tego samego zdania co ja.
-Posłuchaj to że nie wrócił nie znaczy od razu, że przespał się z Rose, zadzwoń do niego.
-Dzwoniłam już chyba z milion razy. Do niego, do Ciebie, do biura, wszędzie gdzie tylko mogłam.-po moich policzkach powoli zaczęły spływać łzy. Czułam się porzucona.
-Spokojnie, nie płacz Maleńka.-Iwan przytulił mnie mocno do siebie. -Chcesz zostać u nas?
-Nie, pojadę do domu. Dziękuję i dobranoc.-pocałowałam go w policzek.
-Postaraj się w domu trochę przespać, Izaak na pewno nie długo wróci.
-Oby.-uśmiechnęłam się nieśmiało, po czym odwróciłam się na pięcie i wróciłam powoli do domu. O dziwo na podjeździe zastałam samochód należący do zaginionego.
-No to będzie wojna.-westchnęłam i weszłam do domu. Zostawiłam kurtkę i buty w holu, po czym powoli i nie pewnie skierowałam się do sypialni.
-Cześć.-mruknęłam do postaci stojącej przy oknie.
-Zechcesz mi wyjaśnić gdzie byłaś?-warknął, zimny dreszcz przebiegł mi po plecach.
-Mogę zadać Ci to samo pytanie.-mruknęłam podchodząc do łóżka. Postanowiłam nie zapalać światła, w ten sposób łatwiej będzie mi ukryć część emocji.
-Mówiłem, że jadę do biura.
-A mogę wiedzieć z kim byłeś w tym biurze?
-Co to za idiotyczne pytanie?!
-Odpowiedz.
-Do czego pijesz?
-Po prostu powiedz mi z kim tam byłeś!-głos zaczynał mi się łamać, miał nade mną kontrolę i doskonale o tym wiedział, ale dzisiejszego wieczoru mu nie odpuszczę. Usiadłam na łóżku i obserwowałam jego sylwetkę stojącą nadal w tym samym miejscu.
-Z Iwanem i Rose, z kim innym mógłbym tam być?!
-Dlaczego Iwan jest w domu już od kilku godzin a Ty wróciłeś dopiero teraz?
-Oskarżasz mnie o coś?-wydał się lekko rozbawiony a we mnie krew się zagotowała.
-Co robiłeś w czasie gdy Iwana już nie było?-zapytałam spokojnie.
-Nie przeleciałem mojej sekretarki, jeśli o to Ci chodzi.
-Udowodnij mi to.-wycedziłam
-Co z Tobą? Zachowujesz się jak jakaś histeryczka.
-A Ty uciekasz od tematu.
-Emily, Emily, Emily, co ja mam z Tobą zrobić zazdrośnico moja kochana.-ze śmiechem położył się na łóżku, ale ja zerwałam się na równe nogi nim zdążył mnie dotknąć.
-Nie myśl sobie, że tak łatwo to załatwisz.-warknęłam i wyszłam z pokoju. Zeszłam na pierwsze piętro do pokoju dla gości, zamknęłam drzwi na klucz i położyłam się do łóżka. Nie chciałam płakać, ale nie mogłam się powstrzymać. No bo jaka normalna kobieta, potrafi zachować powagę i spokój gdy czuje, że traci osobę, którą kocha?
Znów jest źle. Czy tylko ja muszę mieć zawsze takiego pecha?!
Nad ranem obudziło mnie pukanie.
-Emily? Wszystko ok? Otwórz, chcę pogadać.
-Teraz to spierdalaj.-mruknęłam owijając się kołdrą.
-Em, proszę Cię.
-Nie! Wczoraj miałeś szansę żeby ze mną pogadać!
-Ok, skoro nie chcesz gadać to zejdź przynajmniej na śniadanie.
-Nie jestem głodna.
-Nie zaczynaj znowu.
-Pieprz się.- miałam go dość, czasem zachowywał się jakby był moją matką i mógł decydować o całym moim życia a ja powinnam tylko z uśmiechem przytakiwać. PO MOIM TRUPIE!