Czy nadal będzie tak cudownie, szczęśliwie jak na załączonym obrazku? Tego nie wie nikt.
A zaczeło się od tego czy mamy iść na basen czy nad zalew. Ja chciałam iść na basen, On nad zalew.
Różnica zdań, jego charakter - to przez to stało się tak a nie inaczej.
Tak jak chciała tak zrobił. Poszedł. Nie zabrał ze sobą telefonu. Nie dawał o sobie znaku życia.
Nie było Go przez jakieś 5-6 h. Odchodziłam od zmysłów. Po głowie chodziły same najgorsze myśli.
Z tego powodu nawet obgryzłam paznokcie, które zapuszczałam.
Wreszcie nie wytrzymałam zabrałam ze sobą mame wziełyśmy rowery i pojechałyśmy na poszukiwanie.
Ledwo co wyjechałysmy...
a On jedzie samochodem z bratem. Jak to zobaczyłam zaczełam się cała trząść.
Chyba ze szczęscia ze się znalazł, jest cały i zdrowy. Ale po chwili pomyślałam sobie coś się za to należy jakieś odpowienie słowo.
Nie wróciłyśmy odrazu do domu, zeby teraz On się martwił i wiedział jak to jest.
Po powrocie, ani słowa nie usłyszałam. Traktowaliśmy się jak powietrze.