Bad days.
Ostatnie tygodnie bardzo dają mi w kość. Ciągłe zmęczenie, kłótnie, walki, nerwy, nauka, brak czasu na cokolwiek, nawet na sen. Ostatnich dni nie jestem w stanie opisać, bo nie ma słów które pomieściłyby ogrom emocji ,które rozrywają moją drobną osobę na kawałeczki. Bardzo się boję tego co będzie dalej. Tego co będzie niedługo. Nie chce opuścić półmetka, znów zaległości w szkole i kolejnych blizn . Nie chce kolejnego szpitala. Wypełnia mnie resztka nadziei ,że obędzie się bez tego. Choć ból i temperatura tego nie potwierdzają, mam nadzieję, że nie skończy się to tak jak 8 marca tego roku. Dziękuję Ci ,że zaopiekowałeś się mną dziś. Że pomogłeś, czuwałeś gdy spałam wykończona. Ten film ,,Goll II" był naprawdę wzruszający. Teraz będę szła spać, ciekawa jestem czy ból będzie dalej dokuczał. Tabletki nie pomogły. Lucky sobie szmera w pokoju przez co nie czuje się tutaj sama, pierwszy raz nie irytuje mnie i nie przeszkadza. Mam koło siebie herbatkę z cytrynką ! Czytasz to Rzeszutku ? Z Cytrynką ! Ty kazałaś mi się nauczyć pić tak ,
Don't let go. Never give up. It's a such wonderful life.