I czekamy na odjazd pociągu, czeka ze mną w wagonie, i mówię, głośno myślę, że może musieli przebudować ten peron żeby coś się zmieniło, żebym mógł tu wrócić, żebym mógł tu wrócić w ten sposób, żebym mógł tu wrócić po nią i z nią wyjechać, a ona się śmieje, patrzy na mnie rozbawiona, śmieje się, współczuje, poważnieje i znów, śmiech dwudziestojednoletniego dziecka, któremu na urodziny kupiłem rozmazany makijaż i potworne przeziębienie (stwierdziła, że medal mi się należy, tak płakać w urodziny jeszcze nie płakała). Mówię "to tylko myśli głośne", ona jakimś śmiechem i słowami że nie, wcale nie, że ja to naprawdę, i ja to naprawdę, i ja to wiem, i ona to wie, ona to widzi i ten śmiech mnie rozbraja, rozpada, rozwiązuje supły, rozbiera, zdejmuje, skarpetki przed spodniami, nagi mężczyzna w samych skarpetkach wygląda niedorzecznie i czytałem, że kobiety w skarpetkach mają częściej orgazmy, więc zostaw, zostaw, nie zdejmuj, bo ci złapię nadgarstki - złapałem - bo ci nogi rozsunę - rozsunąłem - bo ci to, co najlepszego - najlepszego.
I tak się śmieje, ten łobuz prześliczny, ten ból w mojej głowie, Tak się śmieje w kwietniu, kiedy śnieg zasypuje drzewa i wiatr zeskrobuje karoserie. Gdzieś mi tam w tym kwietniu i tej śnieżycy, i w jej wzroku, i w jej zębach i sukienkach, które jej kupimy - gdzieś mi gra Bogart, jemu "you're a mess, aren't you" a on na to "I'm not very tall either", i "what's wrong with you", on że "nothing you can't fix" i we mnie jest niewiele wiary, we mnie jest masa śniegu i mrozu, i odmrożone palce, i zaczerwieniony nos, i brzydka twarz, i brzydsze wnętrze, ona pyta, dlaczego byłem dziś smutny i ja odpowiadam, i ona kiwa głową, bo ją bolę w tak wielu niewłaściwych miejscach, w tak wielu zawodzeniach, w takich słowach że wstyd i żal, i kurwa, że naprawdę, że miało być inaczej, i pyta czy możemy te dwie ostatnie minuty spędzić przytuleni, więc we mnie jest niewiele wiary, ale masa, masa miłości.
Rozkładam, bezradny, rozkochane ręce