Dzień #2
Witamy na Islandii, w końcu możemy zobaczyć, gdzie wylądowaliśmy, bo wczoraj było już ciemno troszeczku i ciężko było określić czy okolica jest przyjemna, nie wspomne o widokach..
Co do widoków, tych z naszego okna, tragedii nie ma, ale głównie widać budynki i parkingi w sąsiedztwie, gdzieś tam między budynkami mogę zobaczyć przy dobrych warunkach jakieś górki. Wychodzimy na spacer po okolicy i poruszamy się niczym młodziutkie szczeniaczki (lub kocięta, kto co woli), które uczą się chodzić, jest ślisko i to okropnie, a i wiatr też lubi dmuchnąć mocniej, troche lipa by była pierwszego dnia wylądować w szpitalu ze złamaną nogą i zacząć przygody z ubezpieczycielem..
Nie zabrakło też najważniejszego - wizyta w sklepie (ah, te wiecznie głodne studenty) - przestaje być kolorowo po zobaczeniu cen i godzin otwarcia.. oj nie będzie już biegania po piwko byle kiedy wieczorem jak na Miasteczku AGH.. godziny otwarcia sklepu też nie są za długie, zresztą piwko to tylko od czasu do czasu tutaj jest wskazane.. 3x drożej niż w Polsce to minimum, oj biedni my studenci tutaj, biedni.. :D