Ojejku, właśnie spełnia mi się kolejne marzenie! (Hiszpańska Szkoła Jazdy w Wiedniu, 23.07)
Od momentu skończenia przeze mnie zajęć na uczelni minęło 29 nocy, z czego 23 spędziłam poza domem w 18 różnych miejscach, potrzebuję stabilizacji choć na krótką chwilę!!! Od jutra na całe cztery dni stopuję (choć w zasadzie za 36 godzin powinnam wyruszyć ponownie w kierunku Jasnej Góry), bo szalone tempo, które sobie obrałam przerastało mnie momentami, czego najlepszym dowodem był porąbany wieczór w Zakrzewie czy gdzie-to-tam-było (nie pamiętam trasy PPAGu, a teraz doszła mi jeszcze ta z PPP!). Jak Boga kocham, to były większe emocje niż na grzybach.
Zaczęło się od niesamowitych manewrów ratowniczych (" - Jak często zdarzają się wypadki masowe? < WYBUCH > - No jak widać często... "), następnie PPP, która przetyrała nie tyle fizycznie, co psychicznie (no bo heloł, niezbyt często poznaje się osobę, która może być odzwierciedleniem Ciebie samego za 9 lat; myślenie włącza się mocno, pragnienie odkrywania mechanizmów Tobą rządzących i tego, co tak naprawdę do jasnej cholery Cię definiuje?! "Wy nie macie maślanych oczek - MACIE MARGARYNĘ zamiast masła" - J., moje oczy były najmaślańsze na świecie!!!), ale była niezwykle potrzebna i pozwoliła mi się niezwykle życiowo ogarnąć (jakim pięknym, starym polskim słowem można zastąpić "ogarnąć", żeby z jednej strony nie wyszło patetycznie, a z drugiej faktycznie ogarnięcie zawierało i wyjaśniało?). Moim nowym hasłem życiowym stało się Z UFNOŚCIĄ. I widzę, jak powoli przynosi to efekty :-) Nie szarpię się, nie denerwuję tyle co wcześniej, działam i czekam. Z UFNOŚCIĄ :-) Następnie powrót do domu, przepakowanie się i NACH BRESLAU UND WIEN GEHEN. I tutaj mogę odhaczyć kolejne marzenie, czyli autostop zaliczony :-)! Przygoda goniła przygodę, a ja wychodziłam z mentalnego Podkarpacia. Napomknę tylko, że pływałam w Dunaju, zapaliłam ofirkę w Kościele Greko-katolickim, widziałam "Pocałunek" Klimta na żywo, prawie porzygałam się od nadmiaru awangardowej sztuki nowoczesnej, nigdzie w Wiedniu nie widziałam przystanków wiedeńskich, byłam na kajaku podczas burzy, nareszcie nauczyłam się rozróżniać style w architekturze, oglądałam miasto z miejsca do którego żaden turysta nie ma wstępu, jadłam tort Sachera, raz na (mam nadzieję!) zawsze przełamałam swoje opory związane z rozmową w języku angielskim (kto wymyślił gspritze? Jak można rozcieńczać wino wodą, skoro po szóstej lampce rozmawia się w obcym języku jak w ojczystym?!), nawiązałam znajomość z oryginalnym Amerykaninem import prosto z NYC, piłam na zmianę Aperole i Melange, 5 dni z rzędu stołowałam się w McDonaldzie i nadal nie mam go dość, chodziłam po mieście w 37stopniowym upale, miałam nieważny bilet powrotny do Polski, żadnej kasy przy sobie, komórkę z wyczerpaną baterią i byłam bez noclegu, więc poradziłam sobie nocując u dwójki przesympatycznych Arabów, z których jeden potrafił powiedzieć po angielsku tylko "Hungry?" i "Water?" :), a w Czechach na autostradzie przez 4 godziny przejechałam tylko 120 km, bo taaakie korki były!
A. jak zwykle swoją wiadomością trafia w sedno: "Modlę się o Wasze bezpieczeństwo i o siłę dostrzegania dobra nawet w sytuacjach trudnych i z pozoru bez wyjścia" :-)
- Szczególne łaski dla trzymających kabelek!
- Ten materac leczy depresję, hemoroidy i ból dupy.
- Idę na bok z pęcherzem.
- Ojejku, taki duży?
- Nie tym pęcherzem :D
- Nie nazywajmy gówna tortem węgierskim z wisienką.
- Busz Afryka Kokodżambo!
Nie wiem, czym się odpłacę i komu za dobro, które mnie spotyka :-)
"Jeden dzień w przedsionkach Twych lepszy jest niż innych tysiące..."
ŻYCIE CHRZEŚCIJANINA JEST TRUDNE, ALE ZA TO EMERYTURA JAKA... :-)
17 MARCA 2018
23 SIERPNIA 2017
7 MARCA 2017
11 LISTOPADA 2016
17 WRZEŚNIA 2016
1 SIERPNIA 2016
20 LIPCA 2016
19 CZERWCA 2016
Wszystkie wpisy