słów pare o zdjęciu:
otóż przedstawia ono mnie we własnej osobie jako zdobywcę własnego dachu na pieczewie, na piętrze szóstym o godzinie czwartej nad ranem czasu środkowoeuropejskiego, z 7 na 8 lipca ;] jako że chore pomysły atakują znienacka, a ten do takich należał, muszę przyznać, że dość często czuję się atakowana ;O (średnio kilka razy dziennie ^^') no i oczywiście ciężko tym chorym pomysłom nie ulec, toteż nie powinno nikogo dziwić, iż o wschodzie słońca poczułyśmy z Malwiną nieodpartą chęć wypełznięcia na dach przez moje okna na poddaszu ^^' widok niestety dość marny, bo blokowisko dokoła nie jest szczytem marzeń i najwyższym spełnieniem, ale nie można mieć wszystkiego ^^''
żeby bronić honoru ciężko i nieodwracalnie odchylonej od normy, dzisiejszą noc, a właściwie wczesny poranek, spędziłam prawie tak samo ekscentrycznie, mianowicie (po całej nocy nieprzespanej oczywiście, bo po co marnować życie na sen, kiedy można w tym czasie uciąć sobie parogodzinną pogawędkę przez telefon ^^'') zapragnęłam wyjść sobie w pidżamie i kapciach do lasu, żeby zrealizować swoją chwilową potrzebę kontaktu z naturą ^^'' nadmienić muszę, że przez całą drogę towarzyszył mi nieznajomy i podejrzanie się prezentujący... kot o_O
hmm tak więc dzisiejsza noc, w porównaniu z poprzednimi, zapowiada się wybitnie nieciekawie, bo będzie poświęcona zaledwie na spakowanie manatek na Węgorzewo ;] a biorąc pod uwagę, że nie mam zamiaru wyjechać z domu bez podręcznego zestawu AGD pod postacią tostera i czajnika, bagaż mój może być odrobinę... obszerny, ale ja silna dziewczynka jestem i sobie poradzę U_U
...ależ będzie wypas ]:->
/a w piątek wyniki w krakowie i albo będzie megaradocha... albo megarozpacz ;]