exeterowski kocieł
dziś troszkę throwback, bo brytol w knajpie
fajnie, bo z Natalki
i wyjątkowość, czy inaczej nazwany kompleks szufladkowania, bo jedno tyczy się drugiego. Kiedy bardzo nie chcesz trafić do jakiejkolwiek grupy, żeby później nie określano Cie mianem zbiorowości. Musisz być jedyną osobą, nigdy podobną, a broń boże taką samą jak ktoś inny. Już dawno (niby) straciłam złudne i płonne nadzieje na bycie jedyną w swoim rodzaju. Wówczas złamał się światopogląd i do świadomości dotarło, że grupowania uniknąć nie zdołam. Jednak, myślę, że to też kwestia tego, że dla ważnych osób, wciąż chce się być tą osobą. Niepowtarzalną, niekojarzącą się z niczym innym jak tylko ze samą sobą. Ewentualnie wspólnymi sytuacjami. Damn, jakież to jest wyczerpujące i na starcie przegrane. I skąd się to wzięło, bardzo bym chciała wiedzieć. Przecież jest mnóstwo ludzi w otoczeniu i mało kto musi wciąż się czymś wyróżniać. Najfajniej to mają Ci co wrodzone to chyba mają. Czy ktoś przygarnie przeciętny wyjątek?