Wczoraj genialny dowód na to, że czasem warto odpuścić sobie cały dzień zajęć i pójść w miasto z niunią!
Najpierw mój lek na każdą dusze - tarta czekoladowa i grzane wino U Przyjaciół, potem spacer na rynek i MM, w której moja odwaga pokazała na ile mnie stać! Nieważne, że nie widziałam ani jednego odcinka Warsaw Shore(i że musze googlować jak to się pisze), ważne, że odważyłam się zapytać o zdjęcie :D Ta praca naprawdę strasznie mnie zmieniła.
Ach, no i jeszcze najgenialniejsza wigilia, na której z panią profesor haibilitowaną próbuje się nalewek. Kocham te studia, tak troszkę, mimo wszystko. A teraz pędzę na relaksacje Jacobsona na wfie <3
(Dawno tu tyle nie pisałam)