Nie lubię, kiedy ktoś coś, a potem nagle nic.
Nawet jeśli byłabym nieziemsko piękna i mogłabym mieć każdego chłopaka na świecie i tak wybrałabym właśnie Ciebie.
Rzęsy i spojrzenie pełne miłości. Sztuczne.
Czy zawsze musi być tak, że innym możesz pomóc w związku i u nich jest zajebiście, a sama sobie nie umiesz pomóc, doradzić?
Kocha się przez całe życie, a nie na 2 miesiące.
Z planów na przyszłość możesz mnie wykreślić.
Najgorszym więzieniem jest przeszłość.
Nie zakładaj, że wiesz, co czuje druga osoba.
Chciałabym wejść na gadu albo sięgnąć rano po telefon i przeczytać wiadomość od Ciebie: "Przepraszam za wszystko. Czy jeszcze o mnie myślisz ?"
Pamiętasz jak walczyłaS? Jak mimo gdy Cię odrzucał Ty się nie poddawałaS? Być może zrozumie, że nie jest bez winy tak jak Ty zrozumiałaS. Być może zawalczy tak jak Ty to zrobiłaS.
Jesienne wieczory zmuszają Nas do rozmyślania, wylewania łez, poczucia, że nikogo nie mamy. Nienawidzę jesieni.
Jeszcze długo będę odwracać głowę na dźwięk Twojego imienia. Jeszcze długo wśród tłumu będę szukać Twojego cienia.
Nie muszę być pod wpływem alkoholu ani żadnych grzybków halucynogennych, aby stanąć w oknie w środku nocy i zacząć krzyczeć do nieba, jak bardzo Cię kocham.
Ułamek sekundy. Usta przy ustach. Moja dłoń penetrująca Twój brzuch, delikatnie muskająca zarysy mięśni. Twoja ręka błądząca po moim biodrze. Skupienie się jedynie na własnych, nerwowych oddechach. Oddanie się chwili, pragnąc żeby trwała wiecznie. Nagłe odsunięcie się od siebie i pytanie błądzące po głowie - "co my robimy?". Nabranie oddechu i ponowne zderzenie ustami. Przecież przesiąknięcie do cna pożądaniem bez obaw o nadchodzącym uczuciu, które później przerodzi się jedynie w cierpienie, jest czymś niemal idealnym. Yo jak opychanie się słodyczami bez konsekwencji. Smaczna konsumpcja, bez obaw o szerokich biodrach.
Mówimy jak to bardzo jest beznadziejnie, że nie chcemy już żyć, ale wciaż żyjemy. Żyjemy dopóki nadzieja, że w końcu będzie lepiej nie wygaSnie do końca.
DziS nie zamierzam kochać, konstruować flirtu. Bez gadek na pokaz, towarzyskich szyfrów.
W miłości nie wolno się wzajemnie ranić, bo przecież każdy odpowiada za własne uczucia i nie ma prawa potępiać drugiego.
Niczego nie mogę Ci obiecać, bo słowa dzisiaj nie znaczą nic.
Znów ten stan, że nie wiem co mam robić, niby wszystko gra i niby o to chodzi.
Za bardzo bolało ostatnim razem, aby zaryzykować ponownie.
Uśmiech przez łzy - to nic nie zmieni. Niczego nie da się naprawić, wyjaśnić, wymienić.
Nie pisz, nie rozmawiaj, nie patrz, nie uśmiechaj się, nie mów nic... Zapomnij.
Jestem cholernie naiwna, kolejny raz mu wybaczyłam, ale wiesz... Zmusiły mnie dawne wspomnienia, one jednak nie dają się zapomnieć. Jestem trudna, zawsze byłam, ale jednak on jest tym, któremu wybaczę i choć go nie kocham, nie zależy mi to i tak czuję się przywiązana. Ale to nie jest tak, że brakuje mi Go. Po prostu to ta już nieważna miłość, to ona jednak ma coś w sobie, że nie pozwala się rozstać ludziom, którzy się naprawdę kochali. Wiesz... Miłości między mną, a nim już nie będzie, ale zostanie to co było wcześniej.
Ja tu się staram zapomnieć, usuwam kontakty, nie odzywam się, nie wracam do wspomnień... A Ty... A Ty masz czelność mi się jeszcze przyśnić.
Siedzimy razem popijając pozbawionego już smaku lecha. Niby jest dobrze, ale atmosfera jest tak gęsta, że spokojnie można ją kroić nożem. Wszystko przez to, że oboje nie radzimy sobie z życiem. Razem było łatwiej. Dlaczego więc nie potrafimy się do tego przyznać? Dlaczego wnosimy toast za miłość której rzekomo nie ma? Jest spójrz tylko na to z innej strony niech nie zwiedzie Cię mój uśmiech który służy tylko po to by wszyscy nie pytali co mi jest.
Czasami fajnie się uśmiechać. Czasami dobrze jest się śmiać z byle czego. Położyć się i patrzeć na zachodzące słońce. A rano wstać z lekkim bólem głowy, ale za to z dobrym humorem. Ale tylko czasami. Bo nie mam tak codziennie. Codziennie nie jest wyjątkowo.
I znowu jutro muszę wstać i udawać, że wszystko jest dobrze, że zapomniałam o tym co było kiedyś. To udawanie tak cholernie boli.