Heinekenowo openerowo. Kocham ten stan, bo jest jak narkotyk. Kocham plażę o 3 nad ranem, wschody słońca, Szkotów, kocham wódkę, Heinekena nie kocham i rzygać mi się chcę jak na niego patrzę, kocham namioty, śpiwory, upał, odciski na nogach, muzykę na żywo i wszystko co związane z 30.06-5.07 2010 i właściwie jak myślę, że mam czekać 12 miesięcy, to zaraz łzy w oczach.
Znowu mnie nie będzie, bo Tatry, bo boska pogoda i chodzenie i chudnięcie i wszystko.
Kocham telefony o 2 nad ranem też i żubrówkę z sokiem jabłkowym jak zawsze. I kocham niewytrzymywanie pod gośnikiem basowym na Massive Attack i Archive i kurwa kocham alter art za ten festiwal, bo 'było grubo' i chcę powtórkę z rozrywki.
Kochanie tak bardzo chcę Cię dzisiaj zabić.