Bilans zysków i strat po sobotnim ognisku jest zatrważający.
Same straty.
Dosłownie.
Jeżeli ktokolwiek miał jeszcze jakiekolwiek wątpliwości co do tego, że jestem przeokropna, to po sobocie zdecydowanie się ich pozbył. Szczególnie Ty. Po raz kolejny nawaliłam, wiem. Ale szczerze powiedziawszy Ty do najświętszych osób też nie należysz. Nie trzeba było mnie wkurwiać.
Swoją drogą zaobserwowałam dziwne zjawisko. W piątek miłość, w sobotę nienawiść. W piątek jedna, w niedzielę druga. Ale oczywiście kochasz tę pierwszą, drugiej nie chcesz, ale w ostateczności może być. I oczywiscie nie robisz tego na złość tej pierwszej, broń Boże. Nie ogarniam Cię..
Tak, wiem, Wy mnie też nie. xD
Moje wnioski: mieszanie (czegokolwiek) jest złe, rozmowa z kretynami jeszcze gorsza, a siedzenie zbyt blisko ogniska źle się kończy.