moja pierwsza, najbardziej niechętnie pisana książka już jest redi, we wt zostanie rzucona na pożarcie osób trzecich! :-))
wciąż widząc twarze, a nie człowieka,
dążymy w miejsca, zamiast do miejsca.
wrastamy w ziemię jak drzewa, wypuszczamy zatrute korzenie,
nie widząc, że tak naprawdę nikt tam na nas nie czeka.
uciekać tam, gdzie podobno nic nie ma
i odnaleźć tam wszystko,
od snów po cierpienia/
cokolwiek stanie się z nami, twoje ciało będzie preśladować mnie ofertami delikatnego kochania się, delikatnego, niczym pieszczota dokonana na półpierzastym liściu paproci przez gorąc słonecznych promieni. nasza podróż, hojne uda, w których odkryliśmy swoje oblicza, niewinność i dobroć miejsc, które odnalazłem językiem, łakomy taniec twych sutków w me usta, twój dotyk na mnie, niczym ochronna otoczka, choć twardy, badawczy- do wewnątrz, na wskroś. silny język, smukłe palce dochodzące do miejsc, w których czekałem latami- jak w wilgotnej jaskini- na przebudzenie.