budzę się rano, całuję cię na śniadanie, jeszcze przed kawą. za oknem śnieg, chyba z minus pięć, a czuję jak gorąco przepływa we mnie od stóp do głów. chodź czasem napewno skłamię, krzyknę i tłupnę, może nawet coś rozwalę, zawszę będę sie uśmiechać przed takim śniadaniem.