Pojęcie wolności w dzisiejszych czasach najlepiej ilustrować czymś apetycznie wyglądającym, ale o tym za chwilę.
Wolność? Tak! Liberalizm - nie. Ilekroć mówię o swoich poglądach ekonomicznych, nazywam je wolnorynkowymi... mimo iż nie jestem ani liberałem, ani libertarianinem. Uważam, że wolność nie jest wartością samą z siebie, nie jest zawieszona w próżni i absolutna. Wolność naturalna występuje jedynie w tych aspektach życia ludzkiego, w których została nadana przez Boga. Na przykład wolność dysponowania swoją własnością, czy też wolność wychowania dzieci zgodnie z własnymi metodami.
Symptomatyczne, że właśnie te wolności są najbardziej deptane przez dzisiejsze, wrogie Bogu systemy prawne wyrosłe na gruncie europejskiej myśli liberalno-demokratycznej. Jednocześnie owe systemy obdarowują ludzi wolnością na tych polach, na których Boże przykazania nie pozostawiają nam dużego pola manewru - np. w kwestiach seksualności, religii, spełniania własnych zachcianek, decydowania samemu co jest dobre, a co złe...
Jak można było się spodziewać, ta nowo nadana wolność nie jest niczym innym, jak niewolą. Uznając siebie za źródło prawdy i spełniając własne zachcianki, reprezentant liberalnej cywilizacji antropocentrycznej poddaje się pod liczne uzależnienia, przez co staje się niewolnikiem swoich zmysłów, odruchów i żądz... czyli - o ironio - jest wolny w o wiele mniejszym stopniu, niż człowiek żyjący w chrześcijańskiej cywilizacji teocentrycznej [proszę nie szukać na mapach, jej już nie ma :)]. Widać to wyraźnie we wzrastającej fali wszelkiego rodzaju uzależnień, nie tylko od alkoholu, papierosów i narkotyków, ale też od pracy, telewizji, seksu, Internetu, zakupów, smacznego jedzenia, kolekcjonowania określonych gadżetów, etc... stańmy w prawdzie i przyznajmy się: większość z nas nie potrafi sobie odmówić całej masy "drobnych" przyjemności. Wystarczy spojrzeć na zdjęcie i zastanowić się nad odczuwaną w umyśle reakcją [no chyba, że ktoś nie lubi truskawek, bitej śmietany lub ciasta bezowego ;P]. U nas zresztą jeszcze nie jest źle, bo młode jeszcze jest pokolenie wychowane za komuny, które pamięta jeszcze niedostatki żywnościowe i nie jest zbyt wybredne [choć zachłyśnięte pełnymi półkami też sobie folguje], jednak np. w USA sytuacja jest zatrważająca. Dorosłym ludziom łatwiej wymienić co jeść lubią, niż czego nie lubią, pochłaniają oni też zastraszające ilości słodyczy i lodów [to od nich tyją, nie od fast foodów]. A to tylko jedno pole uzależnień - i wcale nie najgroźniejsze. Spójrzmy na uzależnienie od seksu - z co trzeciego plakatu na męską populację patrzy na wpół rozebrana kobieta z miną typu "przeleć mnie", seksem epatują też filmy i seriale, wszelkiego rodzaju czasopisma, teledyski i piosenki, przesiąknięta jest też nim - w wyjątkowo wulgarnej postaci - młodzieżowa "kultura" i jej język. Skutek jest taki, że ogromna większość dorastających dziś chłopców to seksoholicy uzależnieni od wiadomo czego. Kto przeczy, kłamie - wystarczy zajrzeć na fora próbujących się wydostać z tego nałogu. Niestety, ale prawda jest taka, że staliśmy się cywilizacją niewolników własnej cielesności.
Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego obdarowując nas wolnością, obdarowano nas tak naprawdę niewolą? Odpowiedź jest prosta i powinna być zapisana w Prawach Murphy'ego: otóż naprawiając świat osiąga się efekty odwrotne do zamierzonych :) Już chyba nieraz tu o tym zresztą pisałem... pytanie tylko, czy w tym przypadku rzeczywiście są to efekty odwrotne do zamierzonych?
W każdym razie, bronić się można, jak najbardziej - odmawiając sobie przyjemności i umartwiając się, dzięki czemu powoli można wydostać się spod władzy własnego ciała [nie żeby mi się to udało, bynajmniej :D]. Oczywiście dobrze byłoby mieć też wolność np. wycięcia drzewa rosnącego na naszym terenie, czy też dania dziecku klapsa, ale takie rzeczy to tylko w erze. Erze innej, niż dzisiejsza era liberalnych demokracji. Liberalizm bowiem, w swej rozwiniętej formie, nie zakłada wolności od interwencji państwowej. Wręcz przeciwnie - on sięga po interwencję państwową, by stworzyć nowy model indywidualistycznego społeczeństwa i nowego człowieka wyzwolonego spod tradycyjnych ograniczeń społecznych. Czyli by tę swoiście rozumianą wolność wepchnąć społeczeństwu do gardła siłą. Paradoks? Ludzie tego nie dostrzegają. "Gdy tyranem jest anonimowa ustawa, człowiek nowoczesny czuje się wolny" - jak dostrzegł Samotnik z Bogoty.
Zdjęcie: jakoweś ciasto, Grzybowo, Czerwiec AD 2010