Złapała mnie taka faza na Behemoha. Czyżby powrót do żywiołu? Znowu z rocka i szeroko pojętego heavy przeszłam do klasycznego death... Widocznie, stęskniłam się za tym. Nawet Slaves Shall Serve podoba mi się bardziej niż wcześniej. To się nazywa magia!
Już po szpitalu. Nie było najgorzej, zajęło to góra dziesięć minut. Nawet nie bolało. Za to stopa u prawej nogi napuchła mi strasznie. Teraz muszę siedzieć w domu. Tak to bym już dziś słuchała Bodomów w domowym odtwarzaczu zamiast na kompie czy mp3. A tak to wybiorę się dopiero w piątek - oczywiście - przy dobrych warunkach.
Dorotka dzisiaj do mnie przyszła z książkami do sprzedania i dwoma płytami - Serjem Tankianem i SOADem. Trudno, że już słuchałam tych dwóch płyt dużo razy, ale ona i tak nie ma co innego wymnienić na mojego KoRna. Nawet mi bułę z makiem przyniosła - łał, osłodziła mi życie. Aż miło.
Jeżeli mam skomentować przed chwilą słuchany utwór, mianowicie Freezing Moon w wykonaniu Behemotha, to muszę stwierdzić, że oryginału nikt nie przebije. Nawet Vader. Nie ma to jak zasłuchać się w lekko nawalonym głosie Atilli czy w wersji z Deadem. Jak Mayhem, to Mayhem - rulez!
I remember it was here I died by following the freezing moon.