Codziennie jeżdżąc tą samą drogą mijam cudowny sad, jest dość oddalony od mojej miejscowości - ale z pewnością zerwę kiedyś jedno z jabłek. Wspominam o tym, bo cudownie jest codzienne obserwowanie jak dojrzewa coś, co chcemy osiągnąć. Banalność jest chyba najpiękniejsza, podobnie jest z ludźmi. Nie jest to też dosłownie, że nie wierzę w istnienie bezinteresowności, pomocy czy wsparcia od innych. Nie ufam, więc może stąd taki szary obraz współczesnego człowieka sobie przybrałam. Mam nadzieje, że uda mi się spełnić wszystkie dane sobie obietnice. Trochę paradoksalne poglądy, nienawidzę czy też brzydzę się temu, czemu potrafię nieustannie pomagać (nie wyolbrzymiając), staram się bo wierze w ludzi - dokładnie tak jak mówisz, że w każdym człowieku pozostają człowieczeństwa strzępy. Zwykle można odbudować wiele samymi chęciami, sama nie wiem skąd u mnie te przemyślenia. Ciągle mam mieszane uczucia, ale nie chciałam też byś pomyślał, że jestem nieszczęśliwa. Często jest tak, że ogarnia mnie bardzo wiele emocji ale jakby uczucia nie wędrowały w parze z emocjami - czasem odbieram takie wrażenie przez wewnętrzną pustkę. Tak, zdaje sobie sprawę z otaczającej mnie rzeczywistości, ale nie jest jednoznaczne z tym że wyczuwam w tym aż taki ciężar, by ogarniała mnie niemoc. Akceptuje to, dlatego też nauczyłam się pomagać i współczuć, bo jednak każdy człowiek zasługuje na wsparcie. Tamto pytanie zadawałam sobie bardzo często, podczas gdy sama byłam zgniła - ale skoro każde z nas jest indywidualnością wierzyłam, że mimo otaczających mnie ludzi i ich nawyków wcale nie muszę ich przyswoić - tym bardziej kiedy ich nie popieram. Uczę się siebie, może dostrzegam zbyt wiele błędów u innych, które wcześniej sama ciąglę popełniałam, ale wtedy z pewnością nie przyszło by mi to do głowy. Więc skoro każdy człowiek się uczy siebie z dnia na dzień, więc każdy zasługuje na kolejne szanse - bo był jedynie niedouczony, uczymy się doświadczeniem. Dlatego mimo obrzydzenia wybaczam. Cudownie by było gdyby każda rada uczyła równie skutecznie co popełnione błędy. Odwaga by żyć, niektórzy nawet nie podejmują się walki zapominając, że żeby wygrac wyścig trzeba wziąć w nim udział. Bardziej smutne niż płytkie, bo ile ludzi traci wiele szans które dałby im szczęscie przez błędne zaślepienie do dążenia by osiągnąć coś, co da jedynie wewnętrzny spokój ukończonej misji, a gdzie to szczęście o które walczyli. Przy takim temacie krążą mi po głowie słowa - nikt nie pamięta po co biegnie, czy na pewno po szczęście, czy sam bieg nie jest biegu sensem? Mnie wiele nauczyła muzyka, zapewne to banalne - ale wcześniej tylko jej słuchałam, przechodziły obok mojego słuchu cenne rady bliskich. Przykre również, że dopiero po jakimś czasie dane nam zrozumieć coś, co zrozumiane w odpowiednim momencie z pewnością przyspożyło by nam mniej wewnętrzynch problemów czy błędnie podejmowanych decyzji.
Priorytety się zastracają kiedy nie mam dobrych autorytetów.