[i]Był on i on.
I ja.
Ja byłam pomiędzy nimi.
Patrzyłam na nich.
A oni tworzyli przeciwieństwa.
Wiedziałam, czego chce on i czego chce on.
Chcieli tego samego.
A byli różni.
On czarny, on biały.
On krótki, on długi.
On odważny, on nieśmiały.
On inny, on inny...
Ale chcieli tego samego.
Chcieli móc kochać.
Mnie?
Nie mogli.
I czarny usiadł po prawej stronie białego.
Długi nie drgnął.
Minęła chwila.
Cicha.
Napięta.
Niepewna.
Aż on dotknął ręką szyji.
Mojej.
I nieśmiały, śmiałym się stał.
Narodziło się nowe przeciwieństwo.
To był piękny sen.[/i]