Rzucę wam dzisiaj bardziej niewyjściowe zdjęcia, niż wcześniej i strasznie was za to przepraszam. :P
Chciałam miejsca wolnego od zawistności, nerwów, zazdrości, ciągłego biegu za czymś, czymkolwiek, tamto miejsce było skupiskiem wszystkiego o czym można tylko marzyć. Mimo niesprzyjających warunków, jeden wielki survival, kurz, niewygodne spanie, wieczny upał - w zupełności to nie przeszkadza. "każdy inny, wszyscy równi" - to idealne, najkrótsze powiedzenie które oddaje urok tamtego miejsca. Jedna wielka impreza i pół miliona serdecznych osób. Trudno jest mi się zebrać aby napisać coś treściwego. Nie mogłabym tak żyć, ale to cudowna odskocznia od rzeczywistości, po powrocie docenia się jednak brak kolejek do ciepłej wody, czy śnieżnobiałej muszli klozetowej z której wręcz...pachnie :D
Koncert Enter shikari był najcudowniejszym koncertem na jakim kiedykolwiek byłam. Maria Peszek na żywo brzmi świeżo i bardzo dobrze. A Tk Wonder to najpiękniejsza murzynka jaką w życiu widziałam :) http://www.youtube.com/watch?v=izeWkLKMYwI - dodatkowo odkryłam nowe perełki. Po pięciu latach spełniło się moje marzenie, wkońcu pojechałam na Woodstock. Jedyna przykrość to to, że Icka była tak daleko :(
Ps.: 50siat twarzy greya to gówno.