godzina 01:52, cisza, spokój.
siedzisz sobie w ulubionej koszulce i puchatych skarpetach
i myślisz ...
myślisz, jak wszystko epicko przeleciało Ci przez palce.
jak łatwo potrafiłaś wypuścić szczęście z rąk.
czytasz archiwum na gadu, na fejsie, niby kilka głupich znaków
a łzy lecą Ci po policzakach jak niemowlakowi ...
dlaczego?
ze szczęścia?
z bezsilności?
z tęsknoty?
za nim, za nią, za nimi ...
masz to na wyciągnięcie ręki, a boisz się.
znów się kurwa boisz, głupia dziewucho, żeby czegoś nie spierdolić.
kto mnie napełni motywacją, siłą, ryzykiem i wytrwałością?
ja sama?
ja sama.
ja pierdole.