Niemcy, 15.07.2012
W końcu minął kolejny dzień w tym pozbawionym jakiegokolwiek klimatu mieście. Niespełna pół h temu wkroczyłam (po raz kolejny zresztą) w progi mojej więziennej nory. Wydawać by się mogło, że jeszcze do niedawna wręcz buchał ze mnie entuzjazm i radość.. natomiast teraz czuję się jakby uszło ze mnie całe życie. Rozdwojenie osobowości. Taa.
Dokładnie zeszłej nocy doznałam olśnienia. Kurewsko bolesnego olśnienia, dzięki któremu wiele do mnie dotarło. Odnoszę bardzo nieprzyjemne wrażenie, że istotna część mnie została w Pl.. Cholernie mi jej brakuje. Wczoraj również zorientowałam się co to za część, czytając kolejne fragmenty Twojej biografii. Muzyka.. Ten termin, którego nie jestem w stanie określić żadnymi słowami. Moja dusza jest zdecydowanie zbyt wrażliwa aby ubrać w wyrazy ten nieodłączny element mojego życia.. sposób w jaki oddawałam każde emocje.. Teraz, gdy wyrwano mi siłą AŻ a może raczej NAWET ją czuję się zupełnie bezradna, odporna na wszelakie bodźce ze świata zewnętrznego. Jedyna rzecz, która mnie jeszcze utrzymuje przy życiu to Twoja muzyka. Co prawda zupełnie inaczej jest słuchać czyjeś dzieła, bo nie jest się w stanie wyrazić SWOICH odczuć, a inaczej jest samodzielnie wywalać swoje żale poprzez sześć rozdygotanych strun i sfatygowaną kartkę papieru wyposażoną we własne bazgroły. Dobrze, że chociaż TO mi zostawili.. Dzięki Twej muzyce umieram i rodzę się na nowo jako bardziej pewna siebie i zawzięta osoba. Od dłuższego czasu marzyłam o tym, aby wypierdolić z siebie cały żal jaki żywię to otaczającego mnie świata, pełnego pozerskich lamusów.. przepełnionego fałszem, chciwością i zachłannością. Dlaczego akurat kieruję się z tym do Twojej osoby? Otóż jest kilka bardzo znaczących powodów. Po pierwsze (i chyba najistotniejsze): zagłębiając się w szczegóły Twojej historii zauważyłam wiele podobieństw jakie nas do siebie przyrównują. Chociażby teraźniejsza sytuacja jest bardzo dobrym przykładem. Również pisałeś listy do nieżyjących już osób, którymi się inspirowałeś. Wiele śmiertelników mogłoby to uznać za chore albo za oznakę desperacji.. Natomiast ja nie widzę w tym nic niewłaściwego, jedyne co w tym widzę to akt niebywałego respektu do artysty. Po drugie: nikomu nigdy nie potrafiłam wygarnąć wprost wszystkich swoich uczuć w różnych chwilach, ponieważ liczyłam się z niezrozumieniem.. i po prostu z tym, że ktoś mógłby mnie wziąć za wariatkę. Jednak dla Ciebie z pewnością jest to normalna i ludzka rzecz. Czy żałuję, że nikogo teraz przy mnie nie ma? W rezultacie to brakuje mi kilku osób bliskich memu sercu, ale i tak nigdy nie wydałabym na świat tego, co we mnie siedzi. Świr, świr, świr. Nie wiem co się teraz ze mną dzieje, nie mam do kogo się z tym zwrócić, a nawet nie chcę. Otrzymałabym wówczas durną poradę ociekającą obojętnością, a w rezultacie mówiącą aha fajnie masz, spierdalaj. mam swoje, ważniejsze problemy takie jak np. porządne wysranie się zanim mi się odechce. To jest również kolejny powód tego, że akurat Ty stałeś się moim słuchaczem. Póki co, mogę TO potraktować jako wypróżnienie swojego przeciążonego syfem umysłu i zrobieniem miejsca na nowy syf. Potem, już obiecuję, zajmę się przelewaniem tego na papier.. a po powrocie do domu wzbogacaniem o ścieżkę dźwiękową oczywiście w klimacie grunge. Chujowo trudna sprawa. Tym bardziej że nie mam przy sobie żadnego wydającego jakikolwiek dźwięk instrumentu.. i że taki termin jak polski grunge nawet nie obił mi się o uszy. Cóż.. pozostaje jedynie moja wyobraźnia i Twoja opatrzność. Owszem, pragnę się podjąć bardzo trudnego zadania, bez wątpienia mogę je nazwać nawet wyzwaniem.. Ale i tak nie mam tu nic lepszego do roboty. Być może tak miało być.. Miałam się odizolować od wszystkich i wszystkiego żeby w końcu móc swobodnie korzystać z tego, czym mnie obdarzono, z czego nigdy wcześniej w pełni nie potrafiłam skorzystać. Moje marzenia dalece uciekają w przyszłość, zarówno jak i Twoje uciekały. Wiem że nie obejdzie się bez ciężkiej pracy. Natomiast jedną z wielu rzeczy, której mnie nauczyłeś jest dążenie do celu za wszelką cenę.. Mając oczywiście na uwadze zdanie innych, bowiem to oni są potencjalnymi odbiorcami naszej twórczości, ale nie biorąc wszystkich uwag zbytnio do siebie. Nie poddawaj się.. Cóż, myślę, że do tego już raczej nie dojdzie, bo życie mnie już zdążyło ostro zahartować. Jestem silna i doskonale o tym wiem. Wciąż odnoszę kurewski żal za to co mnie spotkało.. Jedyną rzeczą, której w tym uczuciu nienawidzę jest to, że nawet nie wiem kogo mam za to obwiniać.. Szkołę? Rodzinę? Boga? A może najlepiej siebie? I to uczucie właśnie sprawia, że jestem bezsilna& Będę trwać jedynie przy muzyce.. ona jako jedyna sprawia że do tej pory jeszcze tu nie ocipiałam. Rzygać mi się chce na myśl jak jutro znów będę musiała wstać rano, zapierdalać za najniższą stawkę, otrzymywać karcące spojrzenia i zjeby w obcym języku, tęsknić, mieć problemy z komunikowaniem się, oglądać starych, jebiących i obrzydliwie bogatych grubasów posiadających różnorakie kaprysy, którzy pomimo swojego dobytku swoim zachowaniem pokazują że mogliby wpierdolić spod siebie swoje własne gówno. A co najgorsze? Muszę się przy tym wszystkim uśmiechać i odpowiadać, że wszystko ze mną w porządku. Czuję się przy tym perfidnie. Jak jebany kłamca. Cóż.. ja już urodziłam się kłamcą więc pewnie do końca życia będzie nade mną krążyć to udręczające fatum. Być może traktuje to zbyt pesymistycznie.. ale jak mam się czuć, skoro nie mam już zupełnie NIC czym mogłabym się pocieszyć? (z wyjątkiem odsłuchiwania Twojej muzyki rzecz jasna). Dwa przeciwieństwa. Dwie zupełnie inne osoby znajdujące się w jednym ciele. Ty coś o tym wiesz, co nie Kurdt? Wciąż błąkam się i szukam swojego miejsca i celu, w jakim Bóg mnie zesłał na świat.. Może mam tylko robić dobre wrażenie, a wewnątrz być skazaną na wieczny masochizm? Cóż, póki co cały czas odnoszę takie wrażenie. Od razu mi lepiej. Od czasu do czasu ogarniam ten burdel, ale od wczoraj miarka się nieco przebrała i potrzebowałam właśnie TEGO.
Jeżeli istnieje jakiekolwiek życie po śmierci uściskaj ode mnie Tatę. Dziękuję za wszystko i postaram się już więcej nie dać dupy.
Ta wieczna kłamczucha Iwona.