photoblog.pl
Załóż konto

RZECZPOSPOLITA NIEWIERNA - CZYLI NA KŁOPOTY... NERGALSKI.

Jeśli ktoś nie wie, druga część tytułu felietonu to oczywiście parafraza nazwy serialu telewizyjnego Na kłopoty... Bednarski i dodanie do niego pseudonimu Nergala. Do Gdańska wyruszyłem wcześnie rano, o godzinie ósmej, aby po kilku h podróży autobusem być na miejscu o godzinie 13:10 z powodu jego niewielkiego opóźnienia (planowy przyjazd: 12:50). Od razu po dotarciu rozpoczęły się poszukiwania jakiegoś sensownego miejsca, w którym można byłoby zjeść coś ciepłego. Po znalezieniu takowego miejsca i zakończeniu konsumpcji rozpocząłem poszukiwania klubu B90 w którym to miał odbyć się koncert Behemotha, oraz zaproszonych dwóch innych zespołów. Okazało się, że ów klub znajduje się na terenie Stoczni Gdańskiej. W trakcie poszukiwania klubu moim oczom ukazał się pomnik Poległych Stoczniowców 1970 a jest to okazały monument w postaci trzech krzyży. Jeśli kogoś bardziej interesują te tematy, może więcej o tym poczytać, serdecznie zachęcam i polecam. Pod sam klub dotarłem około godziny 16:00. Stopniowo zaczęli schodzić się ludzie - fani (bardzo) ciężkich brzmień. Warto nadmienić, że wszystkie bilety na koncert zostały sprzedane a to zapowiadało wspólną zabawę wg moich informacji około siedmiuset pięćdziesięciu osób. Przez pewien czas postanowiła nam także dotrzymać towarzystwa tak zwana krucjata różańcowa, która modliła się o nawrócenie się dusz muzyków Behemotha, jednak tym razem manifestacja była pokojowa. Nie mniej jednak w razie czego nad przebiegiem całego modlitewnego przedsięwzięcia pieczę sprawowała policja. Bramy klubu (nie, jeszcze nie piekieł) w końcu zostały otwarte i można powoli było wchodzić do środka i szukać sobie (jakkolwiek to brzmi) dogodnego miejsca by móc napawać się treściami napływającymi ze sceny. Ja - prawie można by rzec - tradycyjnie zająłem miejsce przy ochronie, między sceną a barierkami ochronnymi, choć nie zabrakło wcześniej drobnych pertraktacji odnośnie mojego umiejscowienia się. Wypadły jednak one na całe szczęście pozytywnie. Rozpoczął się z drobnym opóźnieniem pierwszy koncert. Pochodzący z Polski tajemniczy zespół Batushka. Panowie zagrali cały materiał ze swojej pierwszej i jak dotąd ostatniej płyty. Na szczególną uwagę zasługuje image tychże jegomościów, ponieważ Panowie nie zdradzają ani swojego wyglądu ani swoich personaliów. Aby chronić tego przebierają się w specjalne stroje stylizowane na stroje mnichów prawosławnych, zresztą BATUSHKA po rosyjsku to ksiądz. Ich muzyka to melodyjny black metal z domieszką śpiewów cerkiewnych, a cała płyta więc również setlista była podzielona na osiem części których każda z nich nosiła nazwę YEKTENIYA z określonym numerkiem utworu i każdy z tych utworów jest pewnego rodzaju yekteniyą czyli litanią, jednak każdy, kto choć na moment zagłębił się w treściach, które przekazują oraz każdy kto zwrócił uwagę na stroje które noszą (odwrócone krzyże prawosławne na plecach muzyków) niemalże od razu powinien zwrócić uwagę na to, że wcale nie chodzi tak naprawdę o liturgię prawosławną a jej odwrócenie, sprofanowanie i tak dalej. Muzykom na scenie towarzyszył kilkuosobowy również zamaskowany chór męski a także atrybuty sceniczne jak obraz stylizowany na prawosławną ikonę (bez twarzy znajdujących się na niej postaci) a także świece, które nadawały sztuce mrocznego, można nawet określić okultystycznego nastroju, kadzidło oraz kropidło, za pomocą którego tajemniczy wokalista skrapiał wodą ludzi stojących pod sceną. Materiał, który znajduje się na płycie i który zagrali jest dość zróżnicowany. Od spokojnych, melancholijnych utworów po naprawdę bardzo szybkie, agresywne i energetyczne kawałki, w których da się słyszeć wyżej wspomniany przeze mnie chór oraz głosy żeńskie. Szczerze przyznam, że obserwując poczynania Batushki na scenie, przez pewien moment miałem wrażenie, że chłopaki używają playbacku, jednak na całe szczęście cały set okazał się być wykonany na żywo i jestem naprawdę pod ogromnym wrażeniem ich poczynań i liczę oczywiście na dalsze i jeszcze lepsze materiały. Drugi z kolei na scenie pojawił się zespół Bolzer, który do Gdańska przybył aż ze szwajcarskiego Zurychu a więc z dość daleka. Gatunek jaki prezentował ów duet to black/death metal. Nie miałem z nimi żadnej styczności przed koncertem jednak momentami dało się odczuć mroczny, okultystyczny klimat, który przypadł mi do gustu, wokalnie, przynajmniej dla mnie - również bez zarzutu, z pewnością nadrobię ich dotychczasową dyskografię i wtedy będę mógł nieco więcej wypowiedzieć się na ich temat. Diamentem w koronie koncertów był Behemoth. Panowie stawili się na scenie około godziny 21:30 i od razu rozbudzili publikę i zachęcili do machania głową, pokazywania rogów dłonią, tańczenia itp. Materiał, który zaprezentowali był przekrojowy, choć głównym i finalnie zrealizowanym założeniem było zagranie wszystkich utworów z ich najnowszej, wydanej w 2014 roku płyty The Satanist czyli po polsku Satanista. Mogliśmy dostrzec wiele różnych utworów ze starszych wydawnictw. M.in. At the left hand ov god, Chant for Eschaton czy Pure evil and hate. Publika co rusz żywiołowo reagowała na to co się działo na scenie, również muzycy ochoczo zachęcali do interakcji publiki z nimi. Co chwile dało się także słyszeć skandowanie: Be - he - moth! Be - he - moth! Również tu muzykom towarzyszyło kadzidło którym Nergal okadzał salę oraz żywy ogień który płonął albo ze specjalnych miotaczy albo poprzez podpalenie rekwizytów scenicznych. Nieodłącznym artefaktem każdego lub prawie każdego koncertu jest czarne konfetti które w momencie kulminacyjnym leci z specjalnych wyrzutni. Każdorazowo, kiedy Behemoth jest na scenie, wiem, że na pewno mają niejednego asa w rękawie. Miałem rację a tym asem było coś o czym tylko słyszałem w pojedynczych tekstach z internetu. Asem tym okazała się hostia z logo zespołu, którą w czasie koncertu rozdawał Nergal. Bez wątpienia mogę powiedzieć, że był to najlepszy koncert na jakim do tej pory byłem. Na końcu występu wyraźnie wzruszony Nergal podziękował publiczności, że tak licznie przyszli i zaapelował aby robili zawsze to co kochają i szanowali wolność swoją i każdego człowieka. Następnie muzycy powoli zaczęli schodzić ze sceny i można było udawać się na zewnątrz w celu zrobienia sobie pamiątkowego zdjęcia czy też otrzymania autografu. Ja już niestety nie mogłem zostać i nie udało mi się także zrealizować części innych zaplanowanych celów ale mam nadzieję że uda mi się to następnym razem. Jak zwykle zapraszam do czytania, lajkowania, komentowania itp. Mam nadzieję że Wam się podoba. Trzymajcie się!

Dodane 12 PAŹDZIERNIKA 2016
225

Informacje o tyrion90210


Inni zdjęcia: :* pati991gdZapach bzu qabiNad morzem pati991gdFot robione przez babcie pati991gdJa pati991gdJa pati991gdNa chrzcinach u Maćka pati991gdJa pati991gdJa pati991gdJa pati991gd