wygrzebałam jakiegoś starocia z folderów. Nie ma mi kto robic zdjęc,a poza tym ostatnie moje próby robienia sobie jakiegokolwiek portretu legły w gruzach. Źle wychodzę.
Czuje,ze to ze względu na moje wlosy i ogólnie moja twarz jakas taka nie nadajaca sie ostatnio.
Nie było mnie dwa dni w szkole. Odpoczywałam,choc sama nie wiem od czego bo nie da sie odpoczac od czegos co ciagle chodzi za Tobą i sie przypomina.Dziś prawie przezyłam szok. Mówiłam,moja nienawisc do niewiedzy jest ogromna. Zmeczona jestem i po rehabilitacji i po ostatnich tygodniach mojego zakichanego zycia.Nie wiem czemu wszyscy daja mi ostatnio w kosc,przecież to jest w pewnym sensie nie do zniesienia.Jutro mam juz isc do szkoly.Musze napisac kartkówke z angielskiego x2. Chciałabym napisac je dosc dobrze choc czuje,ze mimo wszystko moze skonczyc sie to tak ja z matematyka. Nie rozumiem dlaczego tak kobieta mnie tak nie nawidzi, przeciez nie za to do cholery ze ubieram dresy i siedze w sluchawkach. NIe rozmawiam na lekcjach,staram sie uwaznie sluchac,ale jak widac moje zdolnosci matematyczne nie sa mi zapisane w genach. Co wiecej? w domu o dziwo dzis byl spokój,szczerze to nie moge w to uwierzyc. Ostatnio lekko jestem podłamana. Wielu rzeczy nie potrafie poskładac w całosc i ciagle czegoos sie boje.