W piątek stwierdziłam, że nie wytrzymam całego 'długiego' weekendu jeśli będzie wyglądał jak właśnie ów piątek, który oprócz godzinnego układania drzewa, tj moich 'patyków', spędziłam w łóżku z Czarodziejkami i herbatką, w niebardzo dobrym nastoju, jednak.
W sobotę zaczęło się coś dziać, ciekawych atrakcji dostarczył Młody z kumplami, no a jak ;D
Niedziela jak to niedziela, podłe uczucie, że już jutro poniedziałek... ;/ ale dobry obiad w dobrym miejscu plus odwiedziny babci i dziadka.
PONIEDZIAŁEK... tu bez komentarzy. Ważne, że przeżyłam ten dzień. W środę o tej porze już w ogóle będę zadowolona :)
A poza tym to czuję się fatalnie.
Nawet herbatka mi nie smakuje :(
;**