Co zmienia ciągłe mówienie i pisanie o sobie?
Nic.
Co zmienia budzenie się co rano i bawienie w życie?
Nic.
Co zmienia uśmiechanie się i pytanie siebie samego: "Halo? Co to jest? To wokół mnie? Świat? Hm, ciekawe. A ten ktoś obok? A ten drugi? A tamta? Co to za ludzie? Dziwne, zaiste.Intertesujące"
Znów chyba wróciłam z daleka. Znów zbudziłam się ze śpiączki. Znów żyję życiem Natalii P. , które samo się poukładało. A ja nie miałam w tym żadnego udziału.
Jak żołnież wracający z wojny do domu, w którym wszytsko jest inne. Niby fajnie, ale...
Co zmienia to pieprzenie o sobie?
Nic.
Dziwnie to wszytsko się ułożyło.
Mam ochotę kopnąć.
By znów było rozsypane.
Jak to było?
Jak to się stało?
Że jest jak jest...
Kiedy?
Stoję na środku wielkiego placu z nie do końca pomalowanymi paznokciami, a tu ze wszystkich stron spadają błyszczące drobinki i pióra.
Wszystko wiruje.
Wszystko się zmieniło.
Kiedy?
Jak?
CZy w ogóle po coś?
PS. Stoi u mnie na pudełku porcelanowa lalka. Z pękniętą twarzą.