No i skończył się weekend. Najboleśniej odczuwam to gdy rano muszę wstać o świcie.
Gdy schodzę na dół do łazienki potykając się o każdy stopień schodów.
Gdy zasypiam jedząc śniadanie. Gdy z ledwością dochodzę do szkoły orientując się, że włożyłam za wysokie
obcasy. I gdy cały dzień wszyscy bez przerwy pytają mnie czemu jestem taka niekontaktowa.
Tak mniej więcej zapowiada się cały tydzień. Ale poniedziałek jest najgorszy. Nie lubię poniedziałków.
A tak poza tym to wszystko zajebiście się układa.
Jakie plany na weekend ?
Pojechać do mojego misia. ;* i kupić trampki na obcasie zanim wszystkie wykupią.
Jeśli dotrwam.
Jutro poprawa z polskiego. Życzcie mi powodzenia ;]