so what you're gonna do in the end?
are you gonna run afront like a man?
see the people go hide in a tranches
see the people sleep on a park banches
wieczór, ok 21.
-Chodźmy tam. patrz, łabędzie.
jest coś w tej wsi. gdy biegniesz przez zarośniętą łąkę, pokrzywy i dzikie zielsko smyra cię po twarzy. Miasto zadufane, ściśnięte, krzyczące biegnące, wiecznie niewyspane, kaszlące spalinami.
A tu biegnąc przez te chaszcze, będąc tylko na łasce kleszczy, komarów i pająków, czuję się jakoś wolna.
-o boże. myślisz że ta dróżka prowadzi do rzeki?
-musi.
a zarośla niemal zatykały nam dopływ powietrza.
biegłyśmy przez las, smukłą drużką między bagnem rodem z mrocznych thrillerów, w których nastolatki topią się właśnie w takich bagnach. nagle wyszłyśmy z lasu, w okół tylko drzewa, i altana z gałęzi. brzeg Raduni urósł do rozmiarów raju Amazonki. Konary wiszące nad samą wodą wyglądały jakoś egzotycznie i dziko, zachodzące słońce zabarwiało na fioletowo. Brzeg niczym w lagunie urywał się nagle, korzenie drzew stworzyły coś na kształt wysuniętego cypla. Bez zastanowienia rozebrałyśmy się i wskoczyłyśmy do wody. Wypłynęłśmy na środek w najszerszym miejscu koryta rzeki. A co gdyby włączyli elektrownię..?
Kormorany zaczęły krzyczeć gdzieś w koronach drzew.
Zaczął padać deszcz.
Magia.
gdybym miała magiczną kamerę zawieszoną na drzewach, która zachowywałą by takie cudowne chwile na zawsze.
woda była ciepła, odbijała się od twarzy, od tafli wody, rozbryzgując się, chlupocząc. Kilkaset metrów dalej łabędzie płukały w przejrzyście białe pióra.
Deszcz szeleścił w moich uszach, w liściach, w okół. Ziemia oddychała.
Woda połączyła mnie z Niebem.
Inni zdjęcia: ... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24