Właśnie wróciłam do mieszkania, kiedy zastałam w nim niezłe pobojowisko. W całym mieszkaniu były porozrzucane ciuchy i rzeczy David'a. Byłam strasznie zmęczona, a jutro czekała nas przeprowadzka. Dzień wcześniej wysprzątaliśmy całe mieszkanie, a dzisiaj znów jest bałagan. - Dlaczego tutaj jest taki bałagan ?! - wykrzynęłam. W salonie pojawił się Brandon. - Czy coś się stało ? - zapytał, a ja nie mogłam uwierzyć w to, że jeszcze się pyta, kiedy dookoła niego dział się taki bałagan. - Czemu rzeczy David'a są wszędzie ? - zapytałam, próbując opanować gniew. - Chłopak próbował się spakować, ale zadzwonił do niego Tom i musiał wyjść. - rzuciłam swoje rzeczy w kąt i wyciągnęłam telefon, wybierając numer do David'a. Odebrał po kilku sygnałach. - Cześć, kochanie - przywitał się jak gdyby nigdy nic. - Czy masz mi coś do powiedzenia odnośnie.. - próbowałam dobrać właściwe słowa, ale zwykłym bałagem bym tego nie określiła. - tego czegoś co zastałam w mieszkaniu? - dokończyłam lekko zdenerwowana daną sytuacją. - Wiem, trochę zawiniłem i przepraszam.. - Trochę? Przecież to jest śmietnik! - podniosłam lekko swój głos. - Czy tylko dla mnie wygląda to tak tragicznie? - zapytałam kierując pytanie do swojego narzeczonego, jak i mojego kuzyna, który tylko wzruszył ramionami, na co przewróciłam oczami. - Z resztą powiedziałeś, że jesteś już prawie spakowany, więc dlaczego wszystkie twoje rzeczy leżą porozrzucane w całym mieszkaniu ? Możesz mi to wytłumaczyć ? - próbowałam się uspokoić, ale ogarniając wzrokiem ponownie cały bałagan, poczułam kolejną falę złości. - Obiecuję, że kiedy wrócę wszystko wysprzątam i popakuję do walizek. Nie musisz się denerwować, wiem, że nawaliłem, ale Tom zadzwonił do mnie i musiałem pojechać do studia. - ciężko westchnęłam, chciałam już coś powiedzieć, ale usłyszałam jak ktoś z drugiej strony słuchawki zaczyna się głośno śmiać i jak coś ciężkiego spada na podłogę. - Allie, muszę kończyć, postaram się niedługo wrócić. - rozłączyłam się nic nie mówiąc, byłam wściekła. Spojrzałam na zegarek, dochodziła 19 i zaczęłam zastanawiać się, kiedy ma zamiar wrócić. Westchnęłam głośno i ruszyłam do swojego pokoju, gdzie odłożyłam torbę na miejsce i rozejrzałam się dookoła. Pomieszczenie świeciło prawie pustkami. Znajdowały się tutaj pojedyncze rzeczy, które musiałam spakować do pudeł oraz ostatnia odzież, która nie zmieściła się w walizce i którą musiałam zająć się dzisiaj. Ukryłam twarz w dłoniach, załamując się już na samym początku, wiedząc ile czasu mi to zajmie. Do tego dochodziły jeszcze zmartwienia z rzeczami David'a i pomimo tego, że byłam na niego zła za to, że pozostawił taki bałagan, wiedziałam, że zajmie mu to całą noc, o ile w ogóle wróci na noc do domu. Wróciłam do salonu, gdzie był cały nieład, a Brandon siedzial spokojnie na kanapie jedząc ciasto z lodówki. Odchrząknęłam, a on spojrzał w moją stronę. W kącikach jego ust znajdowało się czekoladowe ciasto co sprawiło, że z moich ust wydobył się śmiech. - Pomożesz mi chociaż trochę z tym bałaganem ? - przytaknął, usta miał pełne ciasta. Wstał i zaczeliśmy zbierać rzeczy David'a i zanosić je do jego pokoju. Wiedziałam, że jeśli tego nie zrobię, on sam sobie z tym nie poradzi. Nie wiedziałam, o której ma zamiar wrócić i czy w ogóle wróci, ale jutro w południe mieliśmy zaplanowany lot do Kanady, a ja już wszystko miałam gotowe. Poskładaliśmy jego ubrania, ale nie spakowaliśmy ich do walizek. - Niech sam to zrobi, obiecał i niech wywiąże się z tego. Brandon przytaknął i wrócił do salonu, a ja skierowałam się do swojego pokoju, żeby móc zacząć swoje ostatnie pakowanie, chociaż nie miałam ochoty tego robić. Jedyne o czym teraz marzyłam to ciepłe łóżko i głęboki sen, ale wiedziałam, że nie mogę sobie na to pozwolić, bo jeszcze trochę pracy na mnie czekało. Zabrałam się za odpinanie zdjeć z mojej ściany, którą zrobiłam kilka miesięcy temu i wszelkie wspomnienia wróciły. Były tutaj nasze pierwsze zdjęcia z David'em, zdjęcia moich przyjaciół, a także rysunki małej Jazzy i Jaxon'a, które mi podarowali w okresie świąt. Po moim policzku spłynęła pojedyncza łza na wspomnienie tych wszystkich rzeczy. Pierwszy pocałunek, pierwszy wspólny wyjazd, pierwsza impreza czy zwykłe zdjęcie zrobione z nudów. Wszystkie wspomnienia były warte zapamiętania i wiedziałam, że każdy z tych momentów będzie miało swoje miejsce w moim sercu. Kiedy skończyłam poszłam wziąć szybki prysznic, przebrałam się w piżamę i poszłam się położyć. Byłam strasznie zmęczona, spojrzałam na zegarek zbliżała się godzina dziewiąta, a David jeszcze nie wrócił. Szybko zasnęłam. Śniło mi się, że byliśmy z David'em w Stratford. Jedliśmy kolacje, kiedy do domu wpadł mój tata i siłą chciał zabrać mnie do domu. Próbowałam się bronić, David również próbował mi pomóc. Po chwili ojciec puścił mnie i podszedł do mojego narzeczonego i zaczął go bić. Chciałam go odciągnąć, ale był zbyt silny. Bił go pięściami z całej siły, widziałam, że David ciężko oddycha, rzuciłam się w jego stronę, kiedy nagle ktoś mnie obudził. - Zostaw go w spokoju.. - krzyczałam, będąc jeszcze jedną nogą w śnie. - Allie obudź się, słyszysz. To tylko zły sen.. - usiadłam gwałtownie na łóżku, w pokoju było ciemno, a David ściskał delikatnie moje dłonie, które trzęsły się ze strachu. Spojrzałam na niego wciąż nie wiedzac co się dzieje, po czym mocno się w niego wtuliłam czując się bezpieczna. - Boję się - wyszeptałam i poczułam jak on delikatnie łagodzi mnie po plecach, abym się uspokoiła. - Nie masz czego, jestem przy tobie - odpowiedział łagodnym tonem. - Właśnie, jesteś przy mnie, a.. a moi rodzice - przed moimi oczami ukazał się obraz mojego złego rodzica - moi rodzice nie mogą tego zaakceptować i boję się właśnie o ciebie - oznajmiłam, czując jak w moich oczach gromadzą się łzy, jednak starałam się je powstrzymac widząc że nie mogę się rozkleić. On szybko odsunął się ode mnie i spojrzał na mnie. Nadal miałam przed oczami scenę ze snu, gdzie mój tata bił David'a. - Allie nie masz o co się martwić, przecież nic złego nie może mi się stać - uśmiechnął się do mnie, ale to mi nie pomogło. Nie wiedział co przed chwilą mi się śniło, a ja nie mogłam odpędzić od siebie myśli, że to był tylko sen. - Hej, nie płacz - powiedział pocieszająco, kiedy pierwsza łza spłynęła po moim policzku. - Nie zawsze byłem idealnym chłopakiem i narzeczonym, ale teraz wszystko się zmieni, ponieważ ja się zmieniłem i staram się być lepszym człowiekiem. Jesteś dla mnie najważniejsza, rozumiesz ? Nie zawsze będę blisko Ciebie, ale kocham Cię i to się nigdy nie zmieni - otarł łzy z moich policzków. - A twoi rodzice, kiedyś zrozumieją, że nie jestem złym człowiekiem. - Ale.. - zaczęłam, ale on mi szybko przerwał. - Nie ma żadnego 'ale'. Damy sobie radę, nie masz się o co bać. Obiecuje, że wszystko się zmieni i razem z nowym miejscem zaczniemy nowe życie, a stare problemy zostawimy za sobą, zgoda? - powiedział, ale ja wciąż się wahałam. Bałam się tego podjąć, bo zawsze los uwielbiał platać nam figle i co jeśli teraz znowu tak będzie? Co jeśli znowu wrócą nieprzyjemnosci i znowu popełnimy te same błędy? - Allie.. - powiedział swoim melodyjnym głosem widząc jak się waham. - Zgoda - odpowiedziałam po czasie. Pocałował mnie delikatnie w policzek, a ja lekko się uśmiechnęłam, chociaż w głowie siedział mi obraz rozgniewanego taty. - Połóż się, jutro przed nami wielki dzień - wstał z łóżka i przykrył mnie kołdrą, ale nie chciałam, żeby odchodził. Złapałam go za rękę, a on spojrzał się na mnie, nie wiedząc o co mi chodzi. - Poczekasz aż zasnę ? - bez słowa położył się koło mnie i leżeliśmy twarzą w twarz. Cały czas go obserwowałam, on przymknął oczy i po chwili usłyszałam jego ciche chrapanie. Nie martwiłam się teraz nawet tym, że mamy jeszcze tak dużo rzeczy do spakowania. Potrzebowałam go, aby się uspokoić, a on dawał mi to bezpieczeństwo. Pomimo trudu i strachu, że znowu może się pojawić ten koszmar w mojej głowie, po czasie zasnęłam, a rano obudziły mnie głośne krzyki, co sprawiło, że zerwałam się przerażona. Zauważyłam Brandon'a stojącego nad moim łóżkiem, który zaczął się głośno śmiać. - Gdybyś tylko widziała swoją minę - skomentował, co sprawiło, że wzięłam w swojego dłonie swoją poduszkę i wymierzyłam ją w jego stronę. Przetarłam zaspane oczy i wstałam, kiedy Brandon postanowił wyjść z mojego pokoju. David'a nigdzie nie było, a kiedy poszłam zobaczyć, czy się spakował jego wszystkie walizki i reszta rzeczy stały spakowane przy drzwiach do mieszkania. W jego pokoju również go nie było. - Brandon ? - Hm ? - Gdzie jest David ? - zapytałam, wchodząc do kuchni, w której mój kuzyn przygotowywał śniadanie i kawę. - Nie mam pojęcia, kiedy się obudziłem, szybko gdzieś wychodził i nawet nie powiedział 'Cześć' - zdziwiłam się, ponieważ zawsze mówił, gdzie wychodzi, z kim i o której wróci. Brandon postawił przede mną talerz z naleśnikami i kawą. - Mam to wszystko zjeść ? - zapytałam, ilość jaka była na talerzu przeraziła mnie, zaśmiał się i odparł. - Oczywiście, że nie, a co ja będę jadł ? Zaraz przychodzi Tina, żeby móc się z wami pożegnać i ona też musi coś jeść - zauważyłam, że po słowie 'pożegnać' trochę posmutniał, przytuliłam go do siebie, ponieważ ja również będę tęsknić za jego towarzystwem, głupimi żartami i rozmowami, kiedy oboje ich potrzebowaliśmy. Ostatnio cały czas był jakiś nieobecny, domyśliłam się, że to z powodu naszej przeprowadzki.
ciąg dalszy w następnej notce..
Komentowanie zdjęcia zostało wyłączone
przez użytkownika trustissues.